Niemiecki tygodnik zacytował nie wymienionego z nazwiska eksperta związanego z analizowaniem danych z rejestratora danych lotu, który stwierdził, że nie są jeszcze znane dokładne przyczyny katastrofy z 1 czerwca 2009 r., ale dane wskazują, że czujniki prędkości- zainstalowane na kadłubie samolotu, znane jako sondy Pitota, zamarzły, co uniemożliwiło rejestrowanie właściwej prędkości.
Od chwili wystąpienia zakłóceń w odczytach do momentu uderzenia o wodę upłynęło zaledwie 4 minuty. Kapitana Marca Dubois (58 lat) nie było w kokpicie, gdy zadźwięczał pierwszy sygnał alarmowy. Wbiegł do kabiny i „wykrzykiwał instrukcje dla dwóch kopilotów, jak ratować samolot" — powiedział ekspert na podstawie nagrania z drugiej czarnej skrzynki
Samolot lecący z Rio do Paryża starał się uniknąć strefy dużych turbulencji, ale do sond Pitota dostały się cząstki lodu z frontu pogodowego. Wtedy „rejestrator danych wykazał nagłe spowolnienie maszyny tuż po awarii czujników prędkości" — powiedział ekspert. Samolot zaczął pikować w dół.
Nie jest jasne, czy doszło do tego na skutek błędu pilota, czy też komputery pokładowe włączyły się automatycznie dla wyrównania nagłej utraty mocy — dodaje tygodnik.
Prowadzący postępowanie wyjaśniające zapowiedzieli ogłoszenie w tym tygodniu wstępnych ustaleń. Śledztwo jest obserwowane z uwagą w Niemczech, bo wśród 228 osób na pokładzie było 28 podróżnych pochodzących z Niemiec.