Powstańcy od dwóch miesięcy szturmowali Syrtę, ostatni punkt oporu wojsk lojalnych wobec Muammara Kaddafiego. Wczoraj rano przystąpili do decydującego ataku. Walki toczyły się już tylko na niewielkim obszarze tak zwanej dzielnicy numer dwa. Najbardziej zagorzali zwolennicy dyktatora porzucali mundury i próbowali uciekać z miasta. Wielu zabito.
Około 8.30 rano samoloty NATO zauważyły na przedmieściach Syrty uciekający konwój czterech samochodów. W jednym z nich najprawdopodobniej był libijski dyktator. – Nasze samoloty trafiły dwa pojazdy z konwoju zwolenników Kaddafiego – powiedział rzecznik NATO pułkownik Roland Lavoie.
Jak opowiadają świadkowie, 69-letni Kaddafi próbował się schować przed pociskami, krzycząc: „Nie strzelać, nie strzelać!". Gdy skończył się atak, dopadli do niego powstańcy.
Według premiera powstańczego rządu Mahmuda Dżebrila, Kaddafi usiłował się ukryć w rurze kanalizacyjnej. Został trafiony w ramię, a potem wsadzony do ciężarówki. W drodze do szpitala samochód został ostrzelany. – Kula trafiła go w głowę – powiedział. Nie wiadomo, kto strzelał. Zwłoki dyktatora odwieziono do Misraty. Zginął też jeden z synów dyktatora, Mu'tasim, a niewykluczone, że również drugi z nich, Saif al-Islam, choć pojawiły się także informacje, że został schwytany.
Konflikt w Libii trwał od połowy lutego, kiedy demonstranci wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciwko dyktatorskim rządom pułkownika. Reżim próbował utopić bunt we krwi. ONZ przyjęła wówczas rezolucję potępiającą przemoc i wzywającą do ochrony cywilów. Na jej podstawie siły NATO rozpoczęły ataki na wojska dyktatora.