Losowanie było dla drużyny wicemistrzów Europy fatalne i takie opinie panują też w niemieckiej prasie. Selekcjoner Joachim Loew jak zwykle bawi się w dyplomację i twierdzi, że jego zespół "czeka kilka interesujących wyzwań", ale gazety nazywają rzecz po imieniu.
Ale "Frankfurter Allgemeine Zeitung" mówi wprost, choć z gorzkim uśmiechem, że Marco van Basten "w jeden wieczór stał się niepopularny w dwóch krajach: w swojej ojczyźnie i w Niemczech", łącząc je w grupie B. Do awansu kandydują tam wszystkie cztery drużyny, bo Duńczycy i Portugalczycy również nie przyjadą na turniej tylko po to, żeby statystować.
Niemiecką gazetę martwi też, że reprezentację czekają długie wyprawy na mecze, bo grupa B gra we Lwowie i w Charkowie, a "niemiecka federacja zaryzykowała i na główną siedzibę podczas turnieju wybrała hotel w pobliżu Gdańska".
"FAZ" pociesza się znów opinią Loewa, który na tę informację wzruszył ramionami i powiedział, "że latać i tak przecież trzeba, a podróże samolotami nigdy nie trwają długo".
Kwaśną minę ma też "Sueddeutsche Zeitung", który swoją relację tytułuje "Grupa-Dynamit", nawiązując do przydomku reprezentacji Danii i zaczyna od straszenia kibiców "niesamowitą siłą ofensywną Holendrów, złymi wspomnieniami związanymi z Danią i nieprzewidywalnością Portugalczyków". Podsumowuje to stwierdzeniem, że Niemcy trafili do najsilniejszej grupy podczas Euro 2012.