Jest pan zaniepokojony serią wybuchów, które wstrząsnęły Dniepropietrowskiem?
Kostiantyn Bondarenko:
Jestem przede wszystkim zdezorientowany, tak zresztą jak wszyscy moi rodacy. Do zamachów w tym mieście dochodziło już wcześniej, ale nigdy nie miały takiej skali. W październiku 2009 r. w wyniku wybuchu w centrum Dniepropietrowska zginął biznesmen Wiaczesław Bragiński. Później w eksplozji został ranny przedsiębiorca Hennadij Korban. Jedna z wersji śledztwa mówi o kryminalnych porachunkach pomiędzy tamtejszymi biznesmenami. Brana pod uwagę jest także wersja mówiąca o zamachu terrorystycznym, choć Ukraina dotąd nie doświadczała żadnych problemów związanych z terroryzmem i można powiedzieć, że nie należała do krajów podwyższonego ryzyka.
Dwa tygodnie temu w Dniepropietrowsku został zastrzelony przedsiębiorca i finansista Hennadij Akselrod. Portale pisały, że za zamachami stoi m.in. były premier Pawło Łazarenko, sądzony w USA za defraudację pieniędzy i walczący o odzyskanie wpływów w rodzinnym mieście.
O to oskarżał byłego premiera wspomniany przeze mnie Hennadij Korban. Nie sądzę jednak, by Łazarenko był w to zamieszany. On raczej nie ma zamiaru wracać do Dniepropietrowska. Choć ciągle ma ambicje polityczne, to jednak na Ukrainie nikt na niego nie czeka. Były premier otrzymał obywatelstwo Panamy i pewnie tam pozostanie.