Mam mieszane uczucia w sprawie zamrażania zarodków ludzkich, dlatego to powinno podlegać kontroli. Ale finansowania takich procedur nie popieram. Są większe potrzeby - ludzie coraz dłużej żyją, a dzieci rodzą się coraz wcześniej i obie te grupy potrzebują opieki lekarskiej.
To dlaczego PO cały czas o tym mówi? Może to prawda, że te tematy odgrywają rolę przykrywek.
Jestem pewna, że dla części polityków PO to są naprawdę ważne sprawy. A dla mnie najważniejsza jest gospodarka.
Czy PO zdoła dowieźć wysokie poparcie do następnych wyborów i czy za dwa lata będzie pani walczyła o trzecią kadencję w stołecznym ratuszu?
Tak odległych scenariuszy nie snuję. Są osoby, które odbierają mnie pozytywnie i takie, które mnie odbierają negatywnie. Jak wiadomo, jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził.
Za dwa lata będzie też kongres PO. Czy Tusk będzie nadal stał na czele partii?
Przy takich pytaniach zawsze wychodzę na superlizusa, ale uważam, że nie ma w PO osoby o takich cechach lidera, jakie ma Tusk. On oczywiście nie jest nieomylny, ale ma ogromny autorytet.
Nie wierzy pani w jego deklarację, że to jest jego ostatnia kadencja na tej funkcji?
On czasami takie rzeczy mówi szybciej niż pomyśli, ale nie jest panem swojego losu. Stworzył partię i nie może jej tak po prostu zostawić. PO jest jego dzieckiem i ma jakieś zobowiązania wobec niej.
Ale pewnie są w PO ludzie, którzy tylko czekają na odejście Tuska.
Och, buławę w plecaku nosi wielu. To jest cecha partii politycznych, urzędów i korporacji. Ale jest takie angielskie powiedzenie „ten, który zabija króla nigdy nie zdobywa korony". Tak było w przypadku Margaret Thatcher , która zablokowała swojego głównego przeciwnika w partii i doprowadziła do nominacji Johna Majora.
To ma być przestroga dla tych, którzy się szykują przeciwko Tuskowi?
Uważam, że to powiedzenie jest głębokie i prawdziwe.
Mówi się, że Jarosław Gowin mógłby zastąpić Tuska. A pani jako konserwatystka z nim sympatyzuje.
Wcale nie. U mnie się liczy meritum, a nie jakaś chemia z ludźmi. O taksówkarzy się z nim pokłóciłam.
Nie wierzy pani, że mógłby zastąpić Tuska?
Tusk jest ode mnie o kilka lat młodszy, więc trudno, żebym myślała, kto go zastąpi. Zresztą w polityce trudno spekulować, co się wydarzy, co będzie z PO, kto zostanie premierem czy prezydentem. Jedyną pewną sytuacją, jaką pamiętam była walka Aleksandra Kwaśniewskiego o drugą kadencję na stanowisku prezydenta. Cała reszta była nieprzewidywalna.
Wydaje się, że Bronisław Komorowski podąża śladem Kwaśniewskiego.
Z tym się zgadzam. Uważam, że to jest bardzo dobra prezydentura. Jest szanowany przez wielu ludzi. Ma duży potencjał. Jego kampania nie była szczególnie udana, ale gdy wszedł w buty prezydenta, zachowuje się tak jakby był nim od zawsze.
Niektórzy publicyści spekulują, że za trzy lata Tusk mógłby kandydować na prezydenta zamiast Komorowskiego.
Media zawsze spekulują, ale w PO nie ma takiego pomysłu.
Skoro mówimy o politykach PO, nie sądzi pani, że Grzegorz Schetyna został zepchnięty przez Tuska w niebyt polityczny?
Jest szefem Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. To ważna funkcja, której dziennikarze nie doceniają. Nie jest w rządzie, ani nie jest marszałkiem Sejmu, to fakt.
Donald Tusk raczej zbiera ludzi, niż ich odsuwa, tak jak kiedyś przyciągnął mnie, Jarosława Gowina czy Radosław Sikorskiego.
Parę osób jednak wypchnął z PO.
Z tym będą polemizować. Jemu się przypisuje rzeczy, na które nie miał wpływu. Nie on mówił Zycie Gilowskiej, żeby zatrudniła u siebie przyszłą synową, czy Nelly Rokicie, żeby została doradcą Lecha Kaczyńskiego. Prawda jest taka, że premier świetnie wyłapuje osoby, które mogą mu się przydać i ich nie wypuszcza.