Dyskusję na wczorajszej sesji Rady Warszawy sprowokował radny Maciej Maciejowski. Zażądał od prezydenta informacji o tym, co się działo z fragmentem szkieletu znalezionego na budowie stacji II linii metra przy pl. Wileńskim.
Radny chciał się dowiedzieć, dlaczego kości (dokładnie cztery fragmenty kości nogi) trafiły do archeologa z Muzeum Historycznego Warszawy, a metro nie zawiadomiło o znalezisku policji ani prokuratury.
– Procedury postępowania w takiej sytuacji określa rozporządzenie ministra kultury – wyjaśniał wiceprezydent Michał Olszewski. – Skoro teren budowy metra jest uznany przez konserwatora za rejon wykopalisk, to nie ma obowiązku zawiadamiania prokuratury – stwierdził.
– Czy na terenie wykopalisk nie obowiązuje kodeks karny? – pytał radny Maciejowski.
Chodzi o cztery kości z ludzkiej nogi, którymi zaopiekował się kierownik badań archeologicznych, a jednocześnie kustosz Muzeum Historycznego Włodzimierz Pela.