Tak. Ich okresowa szorstkość nie likwiduje gotowości do współdziałania. Nieprawdziwe jest też twierdzenie, że Sojusz nie szuka współpracy z Januszem Palikotem. To prawda, że w naszej partii jest odruch obronny przeciwko temu, bo Palikot by chciał, żeby odbywało się to na jego warunkach. Ale Siwiec mówi wręcz o zjednoczeniu organizacyjnym obu partii, co nie jest ani możliwe, ani potrzebne. Trudno się dziwić, że partia się nasrożyła w obronie swoje tożsamości. Zwłaszcza że Palikot ze swoim efekciarstwem nieraz starał się udowodnić, iż Sojusz jest słabszy pod wieloma względami, szczególnie w prezentowaniu kwestii światopoglądowych. Ale to wszystko nie znaczy, że obie partie nie mogą współpracować w konkretnych sprawach.
Między Palikotem a Millerem padło wiele ostrych słów.
To prawda, Palikot pozwalał sobie na zbyt wiele. Ale złość i nienawistne obelgi to nie jest sposób na prowadzenie dyskusji na scenie politycznej. Nieraz to mówiłem i mile się zdziwiłem, gdy Leszek przełamał się i podjął współpracę z Palikotem.
Chyba najpoważniejszy zarzut Siwca dotyczy tego, że SLD nigdy nie wyjdzie z zaułka 10–12 proc. poparcia i nie zdobędzie władzy.
Nie rozwinął tej myśli. Twierdzi jedynie, że jego propozycje nie znajdowały zrozumienia, a ja nie znam jego propozycji. No bo przecież od samego dialogu z Kwaśniewskim i Palikotem kondycja naszej partii się nie zmieni. Nie nawiążemy dzięki temu kontaktu z młodym pokoleniem. Zresztą skoro SLD postanowił sam budować swoją pozycję na scenie politycznej, to nie potrzebuje ani sponsorów, ani mentorów, ani nieformalnych przywódców. Taki jest pogląd większości naszych działaczy. Nie bagatelizuję sygnału płynącego z wystąpienia Siwca i jego słów. A tego gestu również nie ma co przeceniać, bo on nie jest pierwszym, który wystąpił z partii i ona się z tego powodu nie zawaliła.
Jednak coś się stało. W ostatnim sondażu TNS Sojusz ma 7 proc. poparcia, a Ruch Palikota 6 proc.