Nie jesteśmy jeszcze na to gotowi. Żeby to robić, trzeba skakać już bardzo regularnie, powtarzalnie. My dopiero wracamy do równowagi, to byłoby zbyt ryzykowne. Kamil przegrał o 0,1 pkt, najmniejszą z różnic. Wystarczyłby minimalnie inny pomiar wiatru i miałby zwycięstwo. Pół punktu od sędziego też, ale absolutnie nie mamy pretensji. Kamil jest dobrze oceniany. Warunki też były w sobotę sprawiedliwie. W niedzielę już nie, wiało raz z tyłu, raz z przodu. Na przykład Piotrek Żyła i Klimek Murańka skoczyli bardzo przyzwoicie, ale przegrali z wiatrem. A w drugiej serii czołowej dziesiątce, czyli również Kamilowi i Maćkowi Kotowi, niepotrzebnie jury obniżyło belkę.
W jednym Kamil nadal ustępuje najlepszym: w prędkościach na rozbiegu.
Potrafi już bardzo szybko jechać, ale jeszcze tego nie pokazuje w zawodach. To problem całej naszej kadry, poza Dawidem Kubackim, który jeździ szybko i powtarza to. Ale już Maciek Kot potrafi, jak w niedzielę, w jednej serii być bardzo szybki, w drugiej bardzo wolny. To kwestia odpowiedniego stania na nartach. Popracujemy nad tym. Ciągle mamy też duże rezerwy, jeśli chodzi o sprzęt, posiedzimy nad kombinezonami.
Stoch rok temu w Engelbergu też był drugi, oczekiwania przed Turniejem były ogromne i to go w pierwszych konkursach przerosło. Teraz będzie inaczej?
Jesteśmy dojrzalsi, wszyscy. Wyciągnęliśmy wnioski. Ale i sytuacja jest trochę inna: rok temu Kamil był wymieniany w gronie faworytów TCS, był skoczkiem z czołowej dziesiątki. To go na początku trochę spętało, potem sobie z tym poradził. Teraz pojedzie jako jeden z wielu dobrych skoczków. Zresztą, jak tu wskazywać faworyta, skoro Thomas Morgenstern niedawno był liderem, a teraz z trudem zdobywa punkty, Kamil się nie kwalifikował do konkursu, a jest na podium.