Eksperci i dziennikarze o filmie Śmierć Prezydenta

Po emisji odcinka serii "Katastrofy w przestworzach" dotyczącego katastrofy smoleńskiej dominuje przekonanie, że film nie oddaje prawdy i jest źle zrealizowany

Publikacja: 28.01.2013 10:50

Kadr z filmu

Kadr z filmu

Foto: YouTube

Wśród dziennikarzy reprezentujących różne media pojawiają się zarzuty dotyczące rzetelności zebranego materiału. Krytycznie o dokumencie "Śmierć prezydenta" wypowiedział się w Radiu Zet członek komisji Millera kpt. Wiesław Jedynak.

- Zostały tam zastosowane pewne uproszczenia, które u osób znających się na lotnictwie mogą budzić wątpliwości i zastrzeżenia, czy ten film był merytorycznie dobrze osadzony - ocenił. Jego zdaniem zabrakło rzeczywistych zdjęć lotniska w Smoleńsku, które pokazałyby jak naprawdę wyglądało jego oświetlenie i kontrola lotów.

Jedynak przekonywał, że konkluzja filmu o wyniku badań katastrofy jako owocu współpracy polsko-rosyjskiej, jest zaskakująca. – Nie potwierdzam tego. W ostatniej scenie, ostatnich sekundach filmu powiedziano, że "dzięki współpracy". Nasza ocena tej współpracy została określona w naszych uwagach do raportu – mówił.

Zwrócił uwagę, że dokument nie wspomina o zaginięciu jednego z rejestratorów lotu (w filmie jest mowa o trzech, a na pokładzie były cztery). - Jeden z nich w ogóle nie został odnaleziony. Na pokładzie był jeden rejestrator katastroficzny, rejestrator głosów oraz rejestrator eksploatacyjny, tzw. „quick access recorder" produkcji polskiej, który został odnaleziony nieco później. Czwartym był dawny rejestrator, który przed pojawieniem się rejestratora eksploatacyjnego służył do bardzo zgrubnego określenia, czy samolot nadaje się do dalszej eksploatacji przy lądowaniu - wyjaśnił.

Zastrzeżenia do producenta i pokazania prac ekspertów

W TVP1 dokument oceniali dziennikarze badający katastrofę. - W tym filmie kłamstwo goni kłamstwo - uważa Anita Gargas z "Gazety Polskiej". Autorka filmu "Anatomia upadku" nie ma zaufania do firmy Cinefilx. - Przecież jego producentem jest firma, co jest już powszechnie znane, która zawarła z Rosją szereg kontraktów, szereg umów, które pozwoliły jej zwiększyć obroty o 300 procent w 2010 roku. Moim zdaniem jest to przesłanka do tego, żeby twierdzić, iż ten film z założenia nie miał być filmem obiektywnym. I chyba pierwszy raz zdarza się, żeby powstawał film, który przedstawia fakty, zanim śledztwo w sprawie katastrofy się skończyło - stwierdziła.

Jej zdaniem tezą, którą należałoby badać na tym etapie jest wybuch. Michał Krzymowski z "Newsweeka", który uważa, że teza o zamachu jest nieprawdopodobna, zgadza się co do krytycznej oceny filmu. - Ten film, jego poziom i sposób realizacji, przypomina trochę film klasy nawet nie B, tylko C. A co do faktów - myślę, że zrobiono go bez zachowania realiów. Sytuacja, w której pokazuje się wieżę w Smoleńsku jako dobrze zorganizowane centrum dowodzenia i sprowadzania samolotów, a ludzie z MAK przypominają raczej agentów z "Archiwum X". Na poziomie pierwszego wrażenia to było śmieszne - przyznał autor książek "Smoleńsk. Zapis śmierci" i wywiadu rzeki z akredytowanym przy MAK Edmundem Klichem.

- Oddajmy sprawiedliwość. Były elementy, które były prawdziwe - mówił Krzymowski. I wskazał na "zamieszanie z radiowysokościomierzem". Nie zgodziła się z nim Gargas, która przypomniała, że odczyty przygotowane na potrzeby polskiego śledztwa wskazują, że to drugi pilot, a nie gen. Andrzej Błasik (jak wskazywał raport MAK i komisji Millera - red.), podawał prawidłową wysokość.

Kpt. Jedynak wskazywał w Radiu Zet, że również praca polskich ekspertów nie była tak łatwa jak pokazano to w dokumencie.- Było sporo uwag dotyczących nie udostępniania dokumentacji, swobody dostępu do wraku i materiałów. Z naszego punktu widzenia dużo lepiej by się stało, gdyby ta współpraca była szersza i nie obarczona takimi trudnościami administracyjnymi – mówił.

Burza na Twitterze

Krytyczna ocena filmu dominowała również wśród dziennikarzy, którzy publikują w portalu społecznościowym Twitter. Dyskusja nad filmem zaczęła się już w porze emisji i trwała również dziś rano. Pojawiały się również głosy odmienne.

"Kiepski film na NG o katastrofie smoleńskiej. Stracony czas" - napisał wczoraj dziennikarz Tomasz Sekielski.

Anna Kalczyńska z TVN24 ubolewała nad przekazem dla zagranicznych odbiorców - "Najgorsze jest to, że świat tyle właśnie wie o 10.04..o wątpliwościach i meandrach śledztwa nikt się niestety nie dowie". Dziennikarze również wskazywali, że obraz pracy ekspertów nie odpowiada temu co na ten temat już wiemy. "(...)i ten absolutnie powściągliwy stosunek do kolegów z Polski, pełen ujmującego szacunku przy odczytywaniu" - kpiła Kalczyńska. Wskazywała też inne zaniechania: "(...) czy NG wspomniał o śmierci kontrolera ze Smolenska, o cięciu materiału dowodowego przez Rosjan i wycince drzew?".

Zdaniem Kamili Biedrzyckiej z TVP Info filmowi wiele zabrakło, by "nazwać go dokumentem". "National Geographic przed zrobieniem dokumentu powinien wziąć lekcje od BBC Na razie bardzo rozczarowujący, żeby nie powiedzieć kompromitujący" - komentowała "na gorąco".

Konrad Piasecki z RMF FM próbował tłumaczyć twórców filmu. "Z dokum.Nat.Geo. jest jak z większością adaptacji filmowych wielkich dzieł. Spodziewamy się czegoś więcej niż czytaliśmy, a dostajemy ochłap" - ocenił. "Dziwią mnie jednak te rozdęte oczekiwania. W 50 minut nie sposób pokazać tego o czym dyskutujemy od 3 lat. Tu by i serial nie dał rady" - dodał.

Publicysta Waldemar Kuczyński uważa, że był to film "jak każdy" w National Geographic. "To jedna z najmniej zagadkowych katastrof lotniczych, i o czym tu kręcić? Samolot spadł, przez wolę Nr.1 by być na czas na miejscu".

Agnieszka Gozdyra z Polsat News w czasie emisji cytowała fragmenty filmu. Podkreślała, że autorzy nie unikali wskazywania błędów Rosjan: "Lotnisko przygotowane niewłaściwie. Kontroler potwierdzał, że samolot jest na ścieżce, podczas gdy był niebezp. nisko".

Jednak zdaniem Igora Janke autorzy nie dopełnili obowiązków. "Miałem przekonanie, że standardy dziennikarskie w PL są bardzo niskie. NatGeo ma jeszcze niższe" - zawyrokował. Jego zdaniem obraz jest jednostronny:  "Nawet cienia próby dopuszczenia drugiej strony. Niesamowite. Droga strona to ciemny lud ze spiskową wizją świata".

Podczas emisji programu „Katastrofa w przestworzach - śmierć Prezydenta" National Geographic osiągnął swój rekord oglądalności w Polsce - wynika z danych Nielsen Audience Measurement przygotowanych dla portalu Wirtualnemedia.pl.

Przyciągnął przed ekrany średnio 1,93 mln widzów, co zapewniło stacji aż 11,81 proc. udziału w grupie 4+ i 13,49 proc. w komercyjnej 16-49.

W swoim paśmie program kanału dostępnego jedynie drogą satelitarną i w sieciach kablowych przegrał jedynie z naziemnymi TVN i Polsatem.

Zwiastun filmu:

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne