Reklama

Urzędnicza gra o frekwencję

Urzędnicy robią wszystko, by zniechęcić mieszkańców stolicy do udziału w referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Publikacja: 29.09.2013 19:47

Urzędnicza gra o frekwencję

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Pan Marcin w Warszawie pracuje od kilkunastu miesięcy. Od czerwca jest tu zameldowany na dwuletni pobyt czasowy. W stolicy zaczął też rozliczać podatki. Teoretycznie to powinno wystarczyć, by mógł tu głosować. Okazuje się, że nie.

Czytelnik chciał się dopisać do rejestru wyborców na Pradze-Południe, ale po wizycie w urzędzie zrezygnował. I wylicza, czego domagano się od niego oprócz meldunku: zaświadczenia o płaceniu podatków, umowy o pracę, rachunku za media, a nawet… wyciągu z księgi wieczystej.

– Tłumaczyli, że muszę udowodnić, że jestem związany ze stolicą – opowiada. Dodaje, że o ile poświadczenie o płaceniu podatków mógł pokazać, o tyle umowy o pracę już nie, bo tam są takie dane jak np. wynagrodzenie. – Wymagania urzędników po prostu mnie zszokowały. Oni chcą mieć wpływ na frekwencje w referendum i robią wszystko, by zniechęcić potencjalnych wyborców. Wiadomo, że osoba, która dopisze się do rejestru, pójdzie i zagłosuje za odwołaniem pani prezydent – uważa pan Marcin, który w stolicy brał udział w referendum przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. – Wtedy wystarczył dowód osobisty – tłumaczy.

Rzecznik Pragi-Południe Ewelina Buczyńska nie chciała rozmawiać z nami na ten temat. Wyjaśnień odmówiła też kierownik Biura Administracji i Spraw Obywatelskich na Pradze-Południe – Małgorzata Rudnik. Zadzwoniliśmy więc do tego wydziału jako mieszkaniec, by sprawdzić, jakie są te wymagania przy wpisie do rejestru. – Żądamy wielu dokumentów, by potwierdzić, że dana osoba rzeczywiście związana jest z Warszawą – usłyszeliśmy.

Sprawdziliśmy, jakie wymagania przed wpisem do rejestru stawiają urzędnicy w innych warszawskich dzielnicach. – Jeśli osoba nie jest zameldowana na pobyt czasowy, wystarczy umowa najmu mieszkania – mówi urzędniczka ze Śródmieścia. Jej kolega z Mokotowa mówi, że może być umowa, PIT o rozliczaniu się w stolicy albo stałe rachunki opłacane w Warszawie, jak np. telefon, Internet czy telewizja kablowa.

Reklama
Reklama

– Jeśli jakaś osoba nie opłaca żadnych rachunków, nie jest zameldowana, a mieszka nawet bez umowy, to wystarczy u nas oświadczenie właściciela lokalu o tym fakcie, który musi też potwierdzić dokumentem, że to jego nieruchomość – usłyszeliśmy z kolei w urzędzie na Ursynowie.

Dlaczego jedni urzędnicy są tacy restrykcyjni przy wpisywaniu do rejestrów wyborców?
– To indywidualne decyzje urzędników, oni sami dokonują analizy dokumentów, zanim wpiszą kogoś do rejestru – tłumaczy Jarosław Jóźwiak, szef Centrum Komunikacji Społecznej w stołecznym ratuszu.

Anna Lubaczewska, dyrektor Krajowego Biura Wyborczego w Warszawie, mówi, że o wpisaniu do rejestru wyborców decyduje burmistrz konkretnej gminy. – Dlatego mogą się pojawić różnice związane z dokumentami – przyznaje. Dodaje, że ustawa mówi, że przed wydaniem decyzji urząd jest zobowiązany sprawdzić, czy osoba składająca wniosek spełnia kryterium stałego zamieszkania na danym terenie.

To frekwencja zdecyduje, czy referendum będzie ważne czy też nie. Jeśli do głosowania pójdzie mniej niż 390 tys. osób, wtedy referendum będzie nieważne. A jak pokazały ostatnie badania Millward Brown dla TVN24, 29 proc. warszawiaków pójdzie głosować, a kolejne 18 proc. raczej pójdzie. Aż 75 proc. deklarujących udział w referendum chce odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Wydarzenia
Poznaliśmy nazwiska laureatów konkursu T-Mobile Voice Impact Award!
Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama