1. Przyszłość integracji. Czy UE powinna pozostać dalej związkiem państw, zmierzać w kierunku federalizacji, czy też stawać się w dłuższej perspektywie superpaństwem?
Jak doskonale pamiętamy Unia Europejska powstała na kanwie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej na mocy traktatów rzymskich. Państwa wchodzące w skład nowego tworu gwarantowane miały niezależność i samodzielność. Oczywiście z biegiem czasu dochodzili nowi członkowie, ustanawiano kolejne traktaty, powoływano nowe instytucje czy też wprowadzono wspólną walutę. Wszystkie te zabiegi miały na celu usprawnić i jak mniemam uskutecznić działanie dzisiejszej Wspólnoty i jednocześnie zacieśnić współpracę nie tylko na płaszczyźnie gospodarczej, ale także politycznej. Jednakże czy tak się rzeczywiście stało, nie jestem do końca przekonany. Nic dziwnego, że coraz częściej podejmowane są debaty na temat kierunku i przyszłości Unii. Tworzenie coraz więcej prawa w Brukseli niekoniecznie jest korzystne dla poszczególnych państw. Mam tu na myśli państwa tzw. „Nowej Unii", które tak jak Polska przystąpiły w 2004 r. Doskonałym przykładem są ostanie regulacje związane z pakietem klimatycznym, które mogą doprowadzić do zlikwidowania kilkuset tysięcy miejsc pracy w naszym kraju, głownie na Śląsku, czy też absurdalne przepisy dotyczące wędzenia wędlin w których to urzędnicy brukselscy określają w jakich warunkach ma być przeprowadzany ten proces, tak jakby do tej pory było to szkodliwe dla ludzi. Takich przykładów można by przytaczać dziesiątki. Dlatego też uważam, że Unia Europejska powinna powrócić do korzeni i działać na zasadzie związku państw, jednocześnie ograniczając brukselską biurokrację.
2. Euro, kiedy i na jakich warunkach Polska powinna przystąpić do Unii Walutowej i przyjąć Euro?
W obecnej sytuacji nie ma możliwości, aby Polska przyjęła wspólną walutę. Warunki konwergencji na to nie pozwalają. Ale to nie jedyny powód dla którego uważam, że euro jest nad Wisłą niepotrzebne. Jak się mogliśmy ostatnio przekonać wspólna waluta była jedną z przyczyn obecnego kryzysu w Unii. Czasami zalety mogą przekształcić się w wady. Tak było w przypadku Grecji. Otóż, kiedy na Akropolu pojawiło się euro, nagle z dnia na dzień Grecy uzyskali dostęp do taniego kredytu, ponieważ Europejski Bank Centralny ustalił stopy procentowe na niższym poziomie jak w Grecji. Oczywiście na początku wydawało się, że nic lepszego Grekom nie mogło się zdarzyć. Jednakże historia pokazała zupełnie odmienny finał. Nadmierne i ponadprzeciętne zadłużanie się, a także rozdmuchany system socjalny spowodowały zapaść gospodarczą oraz ponad 20% bezrobocie. Co więcej duże kwoty tak naprawdę „uciekały" poza granice Grecji, ponieważ wzrósł import szczególnie samochodów, sprzętów RTV i AGD. I tak pieniądze z kredytów zamiast trafiać do greckiej gospodarki niejednokrotnie wędrowały do Niemiec jako głównego partnera handlowego. Nie chcę tutaj być posądzony o jakieś antyniemieckie nastawienie, ale fakty są takie, że w tamtym czasie to Berlin czerpał i czerpie największe korzyści ze wspólnej waluty. Dlatego też w dyskusjach razem z kolegami z Solidarnej Polski przestrzegamy przed bezrefleksyjnymi zachwytami za wprowadzeniem euro podając przykład Grecji.
Trzeba także pamiętać, że przyjęcie euro nie daje nam możliwości reakcji na regulowanie stóp procentowych, ponieważ rolę NBP przejąłby EBC. Czyli pozbywamy się możliwości reagowania na inflację. Oczywiście wspólna waluta może przynieść korzyści, choćby dla firm które prowadzą działalność na terenie kilku państw Unii – brak kosztów związanych z wymianą walut. Jednakże tak jak wspomniałem wcześniej, na dzień dzisiejszy Polska powinna pozostać przy swojej walucie, ponieważ jest dla nas po prostu korzystniejsza.