W Serbii powódź dotknęła mniej więcej ćwierć obszaru kraju, głównie w rejonach na zachód i południe od Belgradu. W kilku miejscach ewakuowani mieszkańcy mówią wręcz o lokalnym tsunami – fala powodziowa pojawiająca się nagle po olbrzymich opadach deszczu osiągających ?55 litrów na metr kwadratowy miała nawet 3 metry wysokości. Świadkowie mówią, że wiele budynków zawaliło się jak domki z kart.
Dotychczas zginęło 20 osób, ale liczba ofiar może być znacznie wyższa. Ratownicy mówią o ciałach unoszących się na wodzie w najciężej dotkniętym mieście Obrenovac zalanym przez wody rzeki Kolubara.
Z miasta ewakuowano ?24 tys. osób, a policja zamknęła dostęp do zalanych dzielnic w obawie przed szabrownikami i powstrzymując zdesperowanych ludzi, którzy na własną rękę próbują ratować dobytek i poszukiwać zaginionych bliskich. Tym, którzy pozostali na odciętych od świata wyspach, żywność i wodę pitną dostarczają żołnierze łodziami i helikopterami.
Powódź zniszczyła drogi i linie kolejowe na dużym obszarze kraju. Nie działa kilkadziesiąt dużych zakładów przemysłowych, wyłączono wodociągi i linie przesyłowe energii elektrycznej. Wciąż trwa batalia o uratowanie leżącej w pobliżu Obrenovacu Elektrowni im. Tesli, głównego źródła zaopatrzenia w energię Belgradu i północnej Serbii. Konieczność jej wyłączenia oznaczałaby olbrzymie problemy dla posiadającego i tak nie najlepszą infrastrukturę kraju.
W niedzielę deszcze osłabły w okolicach stolicy, jednak do Sawy wciąż spływają duże ilości wody z gór i z dopływów rzeki w Bośni i Chorwacji. O wielkim szczęściu mogą mówić mieszkańcy leżącego nad Sawą miasta Šabac, które zostało uratowane po trwającej dzień i noc kilkudniowej akcji wznoszenia zapór.