Rz: Internauci nie oszczędzają nikogo, często naruszając czyjeś dobre imię, na przykład lekarzy. Skąd to się bierze?
Agata Zygmunt:
Ludzie, wyrażając swoje opinie w internecie, mają poczucie bezkarności i anonimowości. Zasady, które obowiązują w realnym świecie, nie są przenoszone do świata wirtualnego. Wydaje im się, że frustracje czy gniew mogą rozładowywać w dowolny sposób w sieci, bo tam nie dosięgną ich żadne konsekwencje. Mamy świadomość, że internet jest medium wszechobecnym, jego znaczenie jest niekwestionowane, ale jednocześnie cechuje nas brak odpowiedzialności za to, w jaki sposób się go wykorzystuje, rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, jakie to ma faktyczne przełożenie na życie ludzi.
Wpisując jeden komentarz, możemy mieć wpływ na czyjąś karierę...
Jeśli kogoś obrazimy w realnym świecie, spotkamy się ze społeczną sankcją. W internecie chowamy się za nickiem i wyładowujemy frustracje, nie myśląc o konsekwencjach. Kiedyś przekazywaliśmy opinie pocztą pantoflową. Teraz robimy to bardzo rzadko, więc szukamy jak najbardziej efektywnego narzędzia, które pozwoli nam informacje pozyskać.