W kraju nie był aż tak powszechnie znany. Najważniejsze światowe sukcesy Jerzego Semkowa przypadły bowiem na lata PRL, a wtedy nie lansowano u nas artystów pracujących na stałe na zachodzie. Wiadomości o jego dokonaniach docierały do kraju sporadycznie.
Przeszedł bardzo ciekawą drogę. Miał też niezwykły, choć trudny charakter. Jak wielu artystów bywał egocentrykiem, ale bezgranicznie służył muzyce. Oddał jej całe serce, a u artystycznych partnerów potrafił wyzwolić niespotykaną wcześniej energię. Dlatego orkiestry uwielbiały z nim pracować.
Urodził się w październiku w 1928 roku w Radomiu, studia dyrygenckie podjął w 1946 roku w Krakowie. Kiedy chciał doskonalić je zagranicą, Andrzej Panufnik poradził mu, by pojechał do Londynu. Od zachodu Polska była już oddzielona żelazną kurtyną. Do Związku Radzieckiego trafił więc w 1951 roku, trwał tam stalinizm w najsurowszej formie, ale też panował niesłychany kult muzyki. Szef Filharmonii Leningradzkiej, Jewgienij Mrawiński do dziś uchodzi za jednego z największych dyrygentów XX wieku, Semkow miał szczęście zostać jego asystentem. Potem został także dyrygentem Teatru Bolszoj w Moskwie.
Z takim doświadczeniem wrócił do Polski w 1958 roku i po kilkunastu miesiącach został szefem artystycznym Opery Warszawskiej. Na tym stanowisku nie wytrzymał długo. Interesowało go nowoczesne przekształcenie tej instytucji, a nie użeranie się z urzędnikami, wysłuchiwanie dyrektyw ideologicznych i debaty ze związkowymi artystami.
Rozgoryczony wyruszył na zachód i tam z miejsca został doceniony jego talent. W latach 1965-70 był dyrygentem Królewskiej Opery w Kopenhadze, potem prowadził Cleveland Symphony Orchestra, a w latach 1975-79 St. Louis Symphony Orchestra, zaś od 1979 do 1982 Orkiestrę Włoskiego Radia i Telewizji RAI. W latach 1985-93 był dyrygentem filharmonii w Rochester.