Reklama
Rozwiń

Śledczy o „ewolucji” zeznań załogi jaka

Prokuratura podważa twierdzenie pilota wojskowego samolotu, który wylądował w Smoleńsku. Dowódca odpowiada.

Aktualizacja: 21.01.2015 21:22 Publikacja: 21.01.2015 19:24

Mjr Marcin Maksjan skupił się na zeznaniach załogi Jaka-40

Mjr Marcin Maksjan skupił się na zeznaniach załogi Jaka-40

Foto: PAP/ Marcin Obara

Po raz kolejny powtarza się medialny schemat, typowy  przy okazji publikacji nowych faktów na temat katastrofy smoleńskiej.

W środę, gdy wojskowi śledczy opublikowali  zapisy z wieży i jedynego polskiego samolotu, który 10 kwietnia 2010 r. wylądował na lotnisku w Smoleńsku, swoje uwagi zaprezentował w Sejmie wiceprezes PiS i szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę Antoni Macierewicz. Towarzyszył mu porucznik Artur Wosztyl, dowódca jaka odesłany po katastrofie smoleńskiej na wojskową emeryturę.

Ostrze ich krytyki wymierzone było w prokuratorów wojskowych. To pewien przełom, bo dotąd w takich przypadkach skupiali się na krytyce  byłych członków tzw. komisji Millera. Tak było w styczniu 2012 r., kiedy prokuratura ujawniła stenogramy z rozbitego tupolewa przygotowane na jej potrzeby przez biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. W niektórych miejscach różniły się one od wcześniejszych odczytów zaprezentowanych przez polską komisję badającą wypadek, z czego jej eksperci musieli się potem tłumaczyć. Różnica dotyczyła, np. roli zmarłego w katastrofie dowódcy sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika. Komisja Millera stwierdziła, że podczas lądowania znajdował się on w kabinie rozbitej maszyny. Biegli prokuratury tego nie potwierdzili.

W środę takich rozbieżności nie było. Były wiceszef komisji Millera Maciej Lasek występował więc w mediach w roli bezstronnego eksperta. Przekonywał, że ujawnione przez prokuraturę materiały dopełniają obrazu przebiegu katastrofy, który przedstawili rządowi eksperci. – Niezależna analiza jest zbieżna z tą, którą my przeprowadziliśmy. Jednocześnie te stenogramy pokazują chaos na wieży i nieprzygotowanie jej załogi, brak zamknięcia lotniska przy pogorszeniu pogody. Wszystko to wytknęliśmy w naszym raporcie – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Lasek.

W tym kontekście przywoływane są znane już z wcześniejszych stenogramów słowa rosyjskich kontrolerów o pilotach jaka „głupki" czy „zuchy" już po wylądowaniu.

Wojskowi śledczy w swojej zorganizowanej naprędce konferencji prasowej (odbyła się pół godziny po ujawnieniu materiałów) skupili się jednak na innym aspekcie odczytów.  Mjr Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej podkreślał, że biegli nie znaleźli komendy kontrolerów, którzy zezwoliliby załodze na warunkowe zejście do 50 m. Informacja o takim komunikacie wypłynęła z zeznań Wosztyla i zmarłego w 2012 r. technika pokładowego jaka Remigiusza Musia, a nie było jej w odczytach czarnych skrzynek tupolewa.

– Chodzi o kwestię zasadniczą, czy wieża kontroli lotów lotniska w Smoleńsku zezwoliła, dała zgodę, na zejście załodze samolotu tu-154M na 50 m nad ziemią. Fakt taki nie miał miejsca, przynajmniej tak wynika z opinii i stenogramów, które otrzymaliśmy –  mówił Maksjan i zacytował dziennikarzom, jak brzmiał ten fragment: „Polski sto jeden, od stu metrów bądź gotowy do odejścia na drugi krąg".

Mówił też, że zeznania przesłuchiwanych trzykrotnie Wosztyla i Musia przechodziły ewolucję. Zmarły technik mówił o takiej komendzie w dniu katastrofy, kilka tygodni później stwierdził, że „wydaje mu się", że słyszał taką komendę, a w 2012 r., gdy odsłuchał nagranie z kabiny rozbitego tu-154M stwierdził, że w zapisie ich nie słyszy. Wosztyl miał zaś powiedzieć po raz pierwszy o takim poleceniu dopiero w drugim przesłuchaniu.

– To było przesłuchanie bezpośrednio po tej tragedii. Odpowiadałem wtedy na pytania prokuratora. Kolejne przesłuchanie było spokojniejsze – tłumaczy w rozmowie z nami pilot.

Na konferencji u boku Macierewicza mówił zaś, że podtrzymuje swoje zeznania. – Słuchałem korespondencji tupolewa i wieży kontrolnej w Smoleńsku. (...) Padła informacja, iż mają być gotowi do odejścia na lotnisko zapasowe z wysokości 50 metrów – stwierdził.

Jego zdaniem prokuratura wskazuje inny moment nagrania. – Ta komenda padła znacznie wcześniej. W tym miejscu nie ma teraz komunikatu o 100 metrach. Po prostu nic nie ma – przekonuje Wosztyl.

Mjr Maksjan podkreślał na konferencji, że krakowscy biegli są pewni autentyczności nagrań. Po pytaniach dziennikarzy przyznał jednak, że ekspertyza nie zawiera analizy próbek głosu rosyjskich kontrolerów, które do Polski trafiły dopiero w zeszłym miesiącu.  – Zostaną one wykorzystane procesowo – mówił Maksjan. Pełnomocnik części rodzin ofiar liczy jednak, że biegli zbadają autentyczność wcześniej. – Jeśli będzie trzeba, to złożę w tej sprawie wniosek – deklaruje w rozmowie z nami.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!