Czy Kościół chce uzyskać jakąś władzę polityczną w dzisiejszym świecie? Nie. (...) Polityką powinni rządzić politycy. Kościołowi wystarczy ta władza, jaką ma nad człowiekiem".
„Przywrócenie dobrobytu w Polsce nie uda się bez przywrócenia uczciwości i prawdy, bez przywrócenia Boga i przykazań Bożych w każdym miejscu, gdzie żyje, pracuje i odpoczywa człowiek. (...) Obecność katolików i świadectwo ich sumienia musimy słyszeć na zebraniach i przy wyborach, w zarządach i samorządach, w parlamencie i w fabryce".
Zaczynam ten tekst od przywołania cytatów z początku lat 90., gdy polska demokracja raczkowała. Pierwsze słowa są od ks. prof. Józefa Tischnera, niegdyś kapelana „Solidarności", z czasem postrzeganego jako patrona obozu liberalnego. Drugie wyjąłem z listu Józefa Michalika, wówczas biskupa gorzowskiego, do którego przylgnęła łatka twardogłowego konserwatysty. Przywołuję je, bo choć wypowiedziane przed 25 laty, nie straciły aktualności. Rozpoczęta wtedy dyskusja na temat angażowania się Kościoła w życie publiczne ostatnio rozgorzała bowiem na nowo ze zdwojoną siłą.
U progu niepodległości Kościół stał na pierwszej linii, bo takie było zapotrzebowanie. Od instytucji, która przez 45 lat komunizmu była ostoją wolności, oczekiwano czytelnego wskazania, kogo należy popierać. Szybko pojawiły się jednak głosy o klerykalizacji życia publicznego. Tak postrzegano nie tylko przywracanie religii do szkół, ale i np. urządzenie kaplicy w Pałacu Prezydenckim. Głosy te wychodziły i wciąż wychodzą od środowisk, które przed rokiem 1989 kryły się pod parasolem Kościoła i odwoływały do jego autorytetu.
Z czasem Kościół hierarchiczny zdystansował się od czynnej polityki, ale nie zrezygnował z przysługującego mu prawa do oceny moralnej. I taka sytuacja – pomijając nieliczne incydenty – trwa do dziś. Przed wyborami biskupi nie wskazują, na kogo głosować, ale wypowiadają się w sprawach moralnych, np. krytykując in vitro. Część mediów oraz wielu działaczy partyjnych usiłuje wmówić społeczeństwu, że są to próby wpływania na polityków. Tymczasem Kościół przypomina swoje nauczanie. Inne interpretacje są w moim przekonaniu pozbawione sensu.