Na Białołęce – mającej ponad 100 tysięcy mieszkańców dzielnicy Warszawy – ze stanowiska zrezygnował zarówno burmistrz, jak i jego zastępca. Powodem było to, że zarząd dzielnicy nie miał większości w radzie. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zwróciła się więc do przewodniczącego rady dzielnicy o pilne zwołanie sesji, na której zostanie powołany nowy zarząd.
– Przewodniczący zwołał sesję, a następnie ją przerwał – relacjonuje radny Białołęki Piotr Basiński. – Prawdopodobnie wynika to z faktu, że w radzie dzielnicy większość ma nie ta grupa, którą on popiera – dodaje.
Basiński wyjaśnia, że Białołęka jest jedną z najbardziej dynamicznie rozwijających się dzielnic z budżetem na inwestycje wynoszącym ponad 100 mln zł.
– Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby inwestycji teraz nie przygotowywać i nie nadzorować – tłumaczy radny Basiński. – W naszej dzielnicy wciąż przybywa mieszkańców, więc potrzebne są nowe szkoły, przedszkola, drogi. Tymczasem skoro nie ma zarządu dzielnicy, to kto ma przygotowywać przetargi czy doglądać inwestycje? Przewodniczący rady dzielnicy ma stanowczo za dużą władzę.
Z kolei w Śródmieściu przewodniczący Michał Sas przerwał sesję, na której miał być odwołany. Razem z nim stanowiska stracić miało dwóch członków zarządu i szefowie komisji z ugrupowania, z którego wywodzi się przewodniczący. – Natychmiast po otwarciu sesji zrobił przerwę do 10 maja, prawie na jednym wdechu – relacjonuje radny Śródmieścia Paweł Martofel. – Potem natychmiast wyszedł z sali, żebyśmy nie mogli zadać mu pytań.