W pierwszym powyborczym sondażu preferencji partyjnych przeprowadzonym przez IBRiS dla „Rzeczpospolitej” widać spadek mobilizacji elektoratów. Deklarowana frekwencja jest znacznie niższa niż ta, z którą mieliśmy do czynienia podczas wyborów 15 października. Chęć głosowania wyraziło w sondażu tylko 56,6 proc. respondentów. Trzy tygodnie temu do urn poszła natomiast rekordowa liczba uprawnionych: 74,38 proc.
– Niższa frekwencja nie zaskakuje, wybory się już odbyły, a na horyzoncie nowych na razie nie ma – komentuje szef IBRiS Marcin Duma. – Fala mobilizacyjna opadła także dlatego, że pod względem wyników wybory doprowadziły do sytuacji, której wyborcy chcieli, więc po co mają znowu iść – dodaje.
Czytaj więcej
Prezydent Andrzej Duda zdradził w orędziu, że powierzy misję stworzenia nowego rządu Mateuszowi Morawieckiemu. Wygrała logika lojalności wobec swojego obozu politycznego.
Zdaniem szefa IBRiS tak zazwyczaj wyglądają kampanie wyborcze. – Procesy angażujące obywateli mają swój punkt kulminacyjny i dziś mamy go już za sobą. Ten poziom determinacji i chęci wywarcia wpływu na rzeczywistość polityczną, z którym mieliśmy do czynienia 15 października, w obliczu zmiany, która się właśnie dokonuje, nie powtórzy się szybko – mówi Duma.
Sondaż: Poparcie dla partii nie zmieniło się znacząco od wyborów
Różnice w stosunku do wyniku wyborów widoczne są także w poparciu dla największych partii: na PiS głosowałoby obecnie 32,6 proc. (w wyborach uzyskał 35,38 proc.), a na KO 29,2 proc. (w wyborach – 30,70).