W środę białoruski attache wojskowy odwiedził ukraińskie ćwiczenia „Zametil-2022” (burza śnieżna) w Równem, które Ukraińcy przeprowadzają w odpowiedzi na obecność rosyjskich wojsk przy swoich granicach oraz trwające od kilku dni białorusko-rosyjskie manewry „Sojusznicze zdecydowanie 2022”. Ukraiński attache wojskowy w Mińsku udał się z kolei we wtorek na jeden z białoruskich poligonów na południu kraju, dyplomata będzie też obserwował ćwiczenia na Białorusi tuż przed ich zakończeniem 19 lutego. Szczegóły niespodziewanego zwrotu w napiętych w ostatnich tygodniach relacjach zdradził szef ukraińskiego resortu obrony Ołeksij Reznikow.
– Dwa dni temu miałem bardzo ważną rozmowę telefoniczną z moim białoruskim kolegą Wiktorem Chreninem. Ukraina ma szczególnie ciepły stosunek do narodu białoruskiego, jesteśmy zainteresowani zachowaniem dobrych sąsiedzkich relacji. Zapewnił mnie, że żadnego zagrożenia z terytorium Białorusi dla Ukrainy nie ma i nie będzie – mówił w środę Reznikow podczas wystąpienia w ukraińskiej stacji ICTV z okazji obchodzonego Dnia Jedności. Co więcej, jak twierdzi, białoruski minister obrony miał zapewniać, że rosyjskie siły przebywają na terenie Białorusi wyłącznie tymczasowo i powrócą do Rosji od razu po zakończeniu manewrów 20 lutego.
Ukraina próbuje rozładować napięcie na granicy z Białorusią. Mińsk deklaruje wycofanie rosyjskich żołnierzy
Tymczasem w opublikowanym na stronie białoruskiego resortu obrony oświadczeniu generał Chrenin cztery razy nazwał Ukraińców „bratnim narodem” i stwierdził, że jego rozmowa z Reznikowem odbyła się „dla odbudowy dialogu, obniżenia napięcia w przestrzeni publicznej i zapewnienia bezpieczeństwa w regionie”. Po dłuższej przerwie przed mediami w środę pojawił się nawet szef białoruskiej dyplomacji Uładzimir Makiej, który również przekonywał, że po zakończeniu ćwiczeń na Białorusi „nie pozostanie żadnego rosyjskiego żołnierza, ani sprzętu wojskowego”.
Białoruscy analitycy wskazują, że Mińsk w ten sposób ratuje handel z Kijowem, warty kilka miliardów dolarów rocznie. Zwłaszcza, że we wtorek ukraińskie koleje państwowe (Ukrzaliznycia) poinformowały o wstrzymaniu współpracy z koncernem Biełaruśkalij od 16 lutego. Wcześniej z białoruskim producentem nawozów potasowych współpracę zerwała Litwa, uniemożliwiając Białorusi dostęp do portu w Kłajpedzie. Sprawa dla Mińska ma szczególne znaczenie, bo tylko w 2020 roku Biełaruśkalij sprzedał produkcję za 2,4 mld dolarów, a rosyjskie porty i tak są przeciążone przez takich lokalnych graczy, jak Uralkalij. Dość powiedzieć, że cały eksport białoruskich towarów na Ukrainę w ubiegłym roku wyniósł ponad 4,5 mld dolarów. Kijów importuje z Białorusi m.in. produkty ropopochodne.