Na rynku pojawia się coraz więcej produktów: koszulki, kubki, breloczki, naklejki, magnesy na lodówkę z symbolem Polski Walczącej i inne motywy związane z Powstaniem Warszawskim. Ale nie tylko – także pościel z ruinami Warszawy, klocki dla dzieci, pudełka cukierków, a nawet tort ozdobiony powstańczymi symbolami. Brakuje tylko napoju energetycznego z Kotwicą (niedawno powstał taki z Żołnierzami Wyklętymi).
Niektórzy internauci protestują przeciw takiej trywializacji tematu lub zamienianiu tragedii w dziecięcą zabawę, byle więcej zarobić. Inni uważają to za dopuszczalny, a nawet pożyteczny sposób promowania historii i postaw patriotycznych, głównie wśród młodych. Co na to sami powstańcy?
Chroni tylko ustawa
– Każdy ma prawo do używania tych symboli, oprócz symbolu AK, który jest przez nas zastrzeżony – mówi Maria Dmochowska, rzecznik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. – Co nas boli, to łączenie Kotwicy np. z falangą czy wyciągniętą prawą ręką, a także z symbolami obscenicznymi czy prześmiewczymi. To ewidentne nadużywanie tych znaków. Amerykanie umieszczają swoją flagę nawet na spodenkach, ale my się na to nie godzimy. Nie mamy wyłącznego prawa do tych symboli, ale mamy obowiązek ich bronić. To bardzo trudny temat, bo zabronić całkowicie nie wolno, ale godzić się na wszystko też nie można – dodaje.
Organizacjom kombatanckim udało się wywalczyć ustawę o ochronie symbolu Polski Walczącej, ale – jak przyznaje Maria Dmochowska – jest ona bardzo ogólnikowa. Daje każdemu obywatelowi prawo, ale także obowiązek otaczania symbolu Polski Walczącej czcią i szacunkiem. Kotwica została uznana za dobro ogólnonarodowe podlegające ochronie należnej historycznej spuściźnie Rzeczypospolitej Polskiej.
Powstaje pytanie, czy można ten symbol uznać za dobro osobiste.