Pomimo wielu zachęt i prób, jak chociażby niedawny Tydzień Mediacji – wciąż pozostaje niedoceniona, niewykorzystana, a właściwie niezauważona. Bo spytajmy przeciętnego obywatela (wcale nie pieniacza), czy bierze pod uwagę rozwiązanie sporu za pomocą mediacji.
Pytanie wydaje się retoryczne i odpowiedź niestety znamy, wypada więc powrócić do tematu mediacji, aby objaśnić jej podstawowe zasady i cechy. Doliczyłem się ich siedmiu, ale to kwestia przypadku i można równie dobrze policzyć inaczej. Pozostając przy magicznej liczbie siedem, można przedstawić je jako lekarstwa na siedem nieszczęść związanych z pojmowaniem sporów w ogóle, a sądowych w szczególności.
Nie służy wymiarowi sprawiedliwości ani go nie zastępuje
Mediacja nie jest przeznaczona do wyłonienia zwycięzcy w sporze. Mediator nie przyzna nikomu racji, nikogo nie oceni ani nie ukarze. Dlatego tam, gdzie wchodzi w grę „zbrodnia i kara", nic sądów nie zastąpi. Konieczność stosowania środków przymusu wobec sprawców naruszenia prawa jest na zasadzie wyłączności przyporządkowana organom państwa działającym na podstawie wyroków sądowych. Tam, gdzie ochrona prawa i obrona wartości wymagają wymiaru sprawiedliwości, nie ma miejsca na mediację. W praktyce jednak taki podział nie ma charakteru absolutnego, skutkiem czego także sprawcy czynów zabronionych mają możliwość dobrowolnego poddania się karze, co w istocie opiera się na konsensusie i trochę jest mediacją.
Celem i istotą mediacji jest więc rozwiązanie sporu poprzez porozumienie samych zainteresowanych. Sztuką jest nakłonienie zwaśnionych stron do współpracy i kompromisu. Na tym właśnie polega profesjonalizm mediatorów, że potrafią do tego doprowadzić. Dlatego mediator podaje w wątpliwość pewność wygranej, mocy dowodów itd., a niepewność zamienia w poczucie zagrożenia, żeby nakłonić zainteresowanych do zmiany sposobu myślenia. Zapał i emocje mają ustąpić miejsca chłodnej kalkulacji, celem ma być zarządzanie ryzykiem, a nie pognębienie przeciwnika. Ze wszech pożądaną jest sytuacja win – win, czyli każdy coś zyskał, dlatego nie ma przegranych. Ma to szczególne znaczenie wszędzie tam, gdzie strony w istocie nadal są na siebie skazane i poprawienie relacji między nimi jest trudne do przecenienia (np. w sprawach rodzinnych). Szanse na taki efekt gwałtownie maleją poprzez wymiar sprawiedliwości i siłowe wprowadzanie go w życie egzekucją.
Działa w wymiarze tu i teraz
Efektywne rozwiązywanie problemów, a sporów w szczególności, domaga się osiągalnych konkretów. Racją mediacji jest więc zastąpienie racji ogólnych zbudowanych na abstrakcyjnej sprawiedliwości argumentami w postaci realnych faktów (np. kwot pieniężnych). Taka przemiana nie jest doskonała, ale prowadzi do pragmatycznego osiągania celów i minimalizowania strat. Nazbyt często idealna sprawiedliwość okazuje się zupełnie nieosiągalna lub niewykonalna. Nagrodą za ustępstwa może być uzyskanie dużo więcej niż poprzez podtrzymywanie żądania w całości. Wyjaśnienie tego paradoksu jest proste: kiedy sąd zasądza całość żądania, dłużnik zazwyczaj skutecznie przeciwdziała wykonaniu wyroku (np. ukrywa swój majątek, przestaje zarabiać). Jeżeli dłużnik zawiera ugodę – jest w jego interesie, aby została wykonana i w tym celu może sięgać po środki niedostępne dla wierzyciela w drodze egzekucji (np. pomoc rodziny i przyjaciół).