Wartość pojedynczych odszkodowań skoczyła w ostatnich latach w Polsce nawet dziesięciokrotnie. – Ktoś znalazł sposób, aby coś ugrać kosztem towarzystw ubezpieczeniowych, ale każdą złotówkę, jaką wyciągnie z naszej kieszeni, tak naprawdę wyciągnie z kieszeni klienta – mówi Tomasz Tarkowski, wiceprezes PZU. Tym „kimś" są kancelarie odszkodowawcze, które do upadłego walczą w sądach o jak najwyższe wypłaty od towarzystw.
Ubezpieczyciele podkreślają, że wpływy ze sprzedaży polis są zbyt niskie, by pokryć kwoty, których wypłaty nakazują sądy. Szacują, że ceny ubezpieczeń komunikacyjnych powinny wzrosnąć, i to nawet o 70 proc. Jednak – na szczęście dla kierowców – podwyżki uniemożliwia trwająca od paru lat wojna cenowa. W jej wyniku OC w Polsce jest najtańsze w regionie.
Towarzystwa podkreślają, że nie wszystkie kancelarie odszkodowawcze dbają o interes poszkodowanego. Jak wynika z raportu Sollers Consulting, ustalają bardzo wysokie opłaty za swoje usługi sięgające 30–50 proc. zasądzonych kwot. Często także zwlekają z wypłatą pozyskanego odszkodowania, zarabiając na odsetkach. Łódzka prokuratura np. zarzuciła właścicielowi jednej z kancelarii odszkodowawczych przywłaszczenie pieniędzy klientów. Śledczy oceniają, że może chodzić o 2 mln zł.