Przyrost widać przede wszystkim w segmencie osób fizycznych. - W dużym stopniu wiąże się to ze zwolnieniami wśród ubezpieczycieli. W PZU z pracą pożegna się w sumie 4 tys. osób – zauważa Jacek Kliszcz, prezes Stowarzyszenia Brokerów Polbrokers. Wiele z nich chce wykorzystać posiadaną wiedzę i decyduje się na rozpoczęcie działalności brokerskiej.

To co zwraca uwagę to fakt, że ponad 97 proc. z nich wykupuje jedynie minimalną wymaganą prawem sumę gwarancyjną brokerskiej polisy OC (1,5 mln euro). – Z punktu widzenia klienta to najistotniejszy element oceny brokera, znacznie ważniejszy niż np. certyfikat ISO – zauważa Kliszcz. Sytuacja jest niewiele lepsza w przypadku brokerów działających jako osoby prawne, powyżej minimalnego wymogu 1,5 mln euro sumy gwarancyjnej polisy posiada tylko 6 proc. działających na rynku pośredników.

Od dawna kością niezgody miedzy ubezpieczycielami a brokerami jest sposób wynagradzania tych drugich. Branża nie chce pogodzić się z faktem, że brokerzy działają na rzecz klienta, jednak ich wynagrodzenie płacone jest przez ubezpieczyciela. Zwrócił na to też ostatnio uwagę Andrzej Klesyk, prezes PZU. – Za usługę powinien płacić ten, który ją zamawia. W przeciwnym wypadku może to prowadzić do spadku rzetelności brokerów, którzy doradzą klientowi tego ubezpieczyciela, który zapłaci największą prowizję – komentuje osoba z branży.

Brokerzy argumentują jednak, że przerzucenie kosztów prowizji na klientów wypaczyłoby rynek. – Po pierwsze działamy w imieniu klienta i jakiekolwiek nieuczciwości bardzo szybko zweryfikowałby rynek. Po drugie, ubezpieczyciele mają na koszty akwizycji przeznaczone średnio 15 proc. budżetu, jeśli za usługi brokerów płaciliby klienci, stalibyśmy się absolutnie bezkonkurencyjni, ponieważ firmy musiałyby oferować nam tańszy produkt – dodaje Jacek Kliszcz.

Prowizje brokerów w ubezpieczeniach życiowych wynosiły w 2010 r.  średnio 6,5 proc. (6,2 proc. w 2009 r.), zaś w majątkowych 15 proc. (14,6 proc.).