Teraz informują, że strajk może się rozpocząć praktycznie każdego dnia.
Poprzednio od strajku uchroniła największego niemieckiego przewoźnika decyzja o skierowaniu sporu do sądu arbitrażowego i włączeniu w dialog dwóch mediatorów. Teraz jednak związkowcy z UFO uważają, że dotychczasowe próby mediacji i dojścia do porozumienia nie powiodły się. —Możemy zastrajkować w każdej chwili — mówi David Flohr, wiceprzewodniczący UFO.
Co oznacza taki strajk pasażerowie Lufthansy wiedzą doskonale. Kiedy doszło do trwającego 48 godzin protestu w listopadzie przewoźnik, który jest doświadczony w rozwiązywaniu sytuacji kryzysowych, zmuszony został do odwołania 1,5 tys. rejsów i ucierpiało z tego powodu 200 tys. pasażerów. Tym razem związkowcy oprócz wyższych płac domagają się jeszcze łatwiejszych ścieżek w karierze zawodowej, szczególnie ułatwień w uzyskiwaniu praw do umów długoterminowych. Przedstawiciele zarządu Lufthansy przez długi czas konsekwentnie odmawiali uznania tych roszczeń. Upierali się, że związkowcy z UFO nie są wiarygodnymi przedstawicielami pracowników i wykorzystali w tym wewnętrzne tarcia w firmie. Doszło nawet do tego, że pracodawca podważył legalność statusu UFO. Kiedy jednak doszło do kosztownego strajku w końcu listopada, zarząd zmienił zdanie, a w samym kierownictwie także zaszły głębokie zmiany.
Teraz zarząd odpowiadając na pogróżki strajkowe UFO odpowiedział, że nadal jest przekonany o możliwości osiągnięcia porozumienia, właśnie w drodze arbitrażu. Natomiast mediatorzy, którzy włączyli się do dialogu między stroną społeczną a zarządem zaproponowali właśnie kolejną rundę negocjacji już na początku stycznia 2020 — podała niemiecka agencja DPA. Wiadomo jednak, że związkowcy chcą gwarancji dla personelu pokładowego który mimo wszystko zdecydowałby się na protest przed rozpoczęciem kolejnej rundy rozmów, że nie grozi mu zwolnienie z pracy.
Lufthansa była w 2019 roku, po Ryanairze najbardziej niestabilną linią europejską, gdzie latem doszło do ostrych napięć między pilotami i zarządem.