Linia, która jeszcze kilka lat temu była postrzegana jako jedna z najbardziej dbających o pasażerów przeżyła w ubiegłym roku stratę dwóch samolotów - dużych Boeingów B777. Jeden z nich zaginął podczas rejsu z Kuala Lumpur do Pekinu i dotychczas nie został odnaleziony, drugi zestrzelono nad wschodnią Ukrainą (wszystko wskazuje, że zrobili to pro-rosyjscy separatyści). Po tych dwóch incydentach Malaysian zaczął w rekordowym tempie tracić przychody. Pasażerowie bali się wsiadać do samolotów MAS. Krytykowano także sposób, w jaki przewoźnik komunikował się z rodzinami ofiar.
Mueller, były prezes irlandzkiego Aer Lingusa i specjalista od restrukturyzacji, został wynajęty przez władze malezyjskie do ratowania narodowego przewoźnika. Teraz planuje wyprzedaż floty, szuka zwłaszcza nabywcy dla zamówionych w czasach świetności dwóch linii Airbusów A380 i planuje zwolnienie przynajmniej 6 tys. pracowników, czyli prawie jednej trzeciej załogi. Podobną strategię obrał w czasie restrukturyzacji Aer Lingusa, którego doprowadził do zyskowności i to do tego stopnia, że stała się atrakcyjnym celem przejęcia i dla Ryanaira i dla British Airways.
- Ta linia jest technicznie bankrutem - mówi Mueller i nie ukrywa, że poważnie zastanawia się nad zmianą nazwy. Taki zabieg przeprowadziły, także w obliczu bankructwa, koreańskie linie Korean Air Lines (KAL) po tym, jak Rosjanie zestrzelili ich samolot pasażerski, który nad Syberią zmienił kurs lotu. Teraz KAL, to Korean Air.
- Malaysian nadal ma szanse stać się wiodącym azjatyckim przewoźnikiem - uważa Mueller.
Jego zdaniem, przy wsparciu rządu Malaysian zamknie operacje i przeniesie je do działającej od 1 września nowej firmy, która zatrudni 14 z 20 tys. obecnych pracowników MAS.