Do końca 2025 roku planowane było zakończenie największego od odzyskania niepodległości projektu infrastrukturalnego Litwy, Łotwy i Estonii – trasy kolejowej Rail Baltica. Ma to być połączenie kolejowe torami o europejskim rozstawie (o 85 mm węższy niż rozstaw torów w Rosji) o długości 860 km, trzech republik z Polską, a tym samym z jednolitym systemem kolejowym w Unii Europejskiej.
Rail Baltica – 143 tysiące ludzi w jeden dzień
Projekt ten stał się jeszcze ważniejszy po inwazji Rosji na Ukrainę. W razie rosyjskiej agresji umożliwiłby szybki transport wojsk NATO i dostawy broni oraz ewakuację mieszkańców republik w przeciwnym kierunku. Jednak droga do tego celu zostanie w najlepszym razie otwarta do końca dekady – napisał „The Wall Street Journal" (WSJ).
Według oficjalnych szacunków Rail Baltica pozwoli zastąpić drogowy konwój wojskowy o długości do 6,5 km jednym pociągiem składającym się z 40 wagonów i umożliwić ewakuację 143 tys. cywilów z trzech stolic bałtyckich do Polski w ciągu jednego dnia. Jak to teraz wygląda? Na granicy polsko-litewskiej przesiadka pasażerów z jednego pociągu do drugiego trwa do 40 minut, a przeładunek ładunku – do ośmiu godzin. A wszystko za sprawą różnej szerokości torów.
W przypadku konfliktu zbrojnego z Rosją, który według szacunków zachodnich służb wojskowych i wywiadowczych może nastąpić za 3-5 lat, brak głównej trasy kolejowej uniemożliwi szybką odpowiedź na agresję. A armie ZSRR i Rosji w swoim planowaniu strategicznym zawsze bazowały na transporcie kolejowym. Sowieci zbudowali więc linie w swoim rozmiarze we wszystkich zajętych w wyniku II wojny światowej krajach, w tym nad Bałtykiem. Przebiegają one głównie ze wschodu na zachód.
Ukraińska lekcja kolejowa
Po wkroczeniu na Ukrainę rosyjski agresor nadal korzysta z lokalnych szlaków zaopatrzeniowych, gdyż linie kolejowe na Ukrainie mają taki sam rozstaw torów jak w Rosji (1520 mm). Wojska państw bałtyckich obawiają się, że w przypadku agresji Rosja mogłaby wykorzystać także ich trasy prowadzące do portów nad Morzem Bałtyckim.