Czy pana zdaniem polskie lotniska są bezpieczne w obecnej sytuacji geopolitycznej?
Oczywiście, że są bezpieczne, bo działają zgodnie z przepisami i muszą zapewnić sobie bezpieczeństwo operacji. To jest kosztowne i będzie coraz droższe w sytuacji, kiedy pojawiły się nowe zagrożenia. Mówię o dronach, które mogą stać się bardzo groźne, kiedy dostaną się w niepowołane ręce. Nie chodzi mi tutaj nawet o wojnę, która wykreowała drony jako broń, ale o to, że dostępność tego sprzętu jest praktycznie powszechna.
Właśnie wróciłem z dwóch międzynarodowych konferencji poświęconych dronom. I nie mam żadnych wątpliwości, że teraz wyzwaniem numer jeden na świecie stało się stworzenie skutecznych programów antydronowych. Takich, które będą czuwały nad tym, aby drony, które są niebezpieczne, wychwytywać i automatycznie unieszkodliwiać.
Dlatego wokół lotnisk muszą powstać systemy, które monitorowałyby wydarzenia, które się dzieją wokół nich. Te systemy określałyby, czy są to obiekty bezpieczne dla operacji, czy też stanowią zagrożenie. Jeśli uznałyby, że są niebezpieczne, automatycznie będą je eliminowały.
Mamy w Polsce lotnisko, które w kontekście tego, co pan mówi, jest z pewnością kluczowe. Chodzi mi o Rzeszów Jasionkę, który stał się portem przesiadkowym dla głów państwa, szefów rządów, transportów wojskowych i humanitarnych dla Ukrainy. Jak widzi pan jego sytuację w tym kontekście?
W Rzeszowie są Amerykanie i to lotnisko jest dobrze chronione. A w Polsce i na świecie są produkowane nowoczesne systemy antydronowe.
Nie zmienia to faktu, że mieliśmy w kraju niedawno incydenty z zakłóconym sygnałem GPS. Gdybyśmy już teraz mieli odpowiednie systemy, byłyby w stanie je wykryć odpowiednio wcześniej. Są to zaawansowane technologicznie radary, które wykryją nie tylko widoczne obiekty, ale również sygnały fal radiowych zakłócające np. loty samolotów, jak niedawno.