Jak oszczędzają prezydenci. Argentyńczyk Javier Milei znów na czołówkach gazet

Kontrowersyjny prezydent Argentyny Javier Milei zadziwił opinię publiczną nie tylko wypowiedziami w Davos, ale i stylem, w jaki podróżował do szwajcarskiego kurortu.

Publikacja: 21.01.2024 16:13

Prezydent Argentyny Javier Milei

Prezydent Argentyny Javier Milei

Foto: AFP

Na platformie X poinformował, że on sam i czterech członków towarzyszącej mu delegacji przylecieli z Buenos Aires przez Frankfurt do Zurichu na pokładzie Lufthansy wybierając klasę ekonomiczną. Prezydent Milei zapewnił, że w ten sposób, czyli dzięki rezygnacji z komfortu klasy biznes państwo argentyńskie zaoszczędziło 392 tys. dolarów. I dodał, że jest to kolejny dowód, że jego administracja nie będzie wydawała pieniędzy na zbytki.

Ciekawe jak to wyliczył. Bilet powrotny na tej trasie na bliski termin (czyli najdroższy) kosztuje 2,3 tys. dol. Czyli dla całej delegacji, bo o tych kosztach była tu mowa — 11,5 tys. dol. Gdyby lecieli klasą biznes, za osobę musieliby zapłacić 9,3 tys. dol., czyli 46,5 tys. dol. dla wszystkich. A gdzie pozostałe 346,5 tys. oszczędności?

Czytaj więcej

„Parszywa dwunastka” z Davos. Prezydent Andrzej Duda w złym towarzystwie

Nie wiadomo. Bo wsiadając do samolotu Javier Milei sfotografował się w klasie biznes samolotu. A kiedy wysiadał, także w tej bardziej komfortowej kabinie podróży, zrobił sobie kilka selfie z pasażerami. Ci z kolei natychmiast wrzucili je na strony mediów społecznościowych. I rozpętała się dyskusja o tym, że tak naprawdę Milei nie oszczędza. On sam szybko udowodnił, że było inaczej i pojawiły się sprostowania. Tyle że nie dotyczyły one oszczędności, a klasy na pokładzie.

Przy tym Milei wcale nie jest pierwszym prezydentem kraju, który oszczędza podczas oficjalnych podróży. Ekonomią latał były premier Wielkiej Brytanii, Boris Johnson i to także na długich trasach, np. z Londynu na Dominikanę. A prezydent Irlandii Michael D. Higgins na wakacje lata Ryanairem. I nikt z niego nie robi z tego powodu bohatera.

W przypadku prezydenta Argentyny podróż do Davos nie była jedyną lotniczą oszczędnością. W ramach cięcia kosztów Javier Milei polecił sprzedaż dwóch samolotów należących do państwowego koncernu naftowego — YPF. Jego zdaniem były one dotychczas wykorzystywane przez osoby korzystające z politycznych przywilejów.

Prezydenckiej maszyny — B787, czyli Dreamlinera, pozbył się niedługo po wygraniu wyborów obecny prezydent Meksyku, Andres Manuel Lopez Obrador.

Czytaj więcej

Andrzej Sławiński: Dolaryzacja w Argentynie. Stabilizacja na skróty

Tyle że meksykański budżet zrobił na tym kiepski interes. Za maszynę kilka lat wcześniej jego poprzednik Enrique Peña Nieto zapłacił 218 mln dolarów. Lopez Obrador rzucił cenę wywoławczą — 150 mln dol. Nikt nie był zainteresowany. Ostatecznie, całkiem niedawno, nabywca — rząd Tadżykistanu — kupił boeinga za 92 mln dolarów.

A sam prezydent Lopez Obrador lata liniami komercyjnymi. I też w klasie ekonomicznej. Mało tego — nie korzysta nawet z przysługujących mu przywilejów, czyli tzw. szybkiej ścieżki odpraw. Tak samo, jak inni pasażerowie przechodzi kontrolę bezpieczeństwa i odprawę paszportową.

Na platformie X poinformował, że on sam i czterech członków towarzyszącej mu delegacji przylecieli z Buenos Aires przez Frankfurt do Zurichu na pokładzie Lufthansy wybierając klasę ekonomiczną. Prezydent Milei zapewnił, że w ten sposób, czyli dzięki rezygnacji z komfortu klasy biznes państwo argentyńskie zaoszczędziło 392 tys. dolarów. I dodał, że jest to kolejny dowód, że jego administracja nie będzie wydawała pieniędzy na zbytki.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Szef Enter Air: Ratowanie konkurencji przed bankructwem? To nie nasza bajka
Transport
Ruszają inwestycje na lotnisku w Modlinie. "Bez gigantomanii i wstawania z kolan"
Transport
Ryzykowne auta zalewają rynek
Transport
Naukowcy apelują: CPK nie w pośpiechu. Potrzebne są warianty dla lotniska w polu
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Transport
Duża awaria na kolei. Pociągi nie docierały do Warszawy