Akcje Grupy Airbusa straciły w Paryżu nawet 6,9 proc., gdy stwierdziła, że obawia się znacznych skutków finansowych wynikających z nowych problemów z samolotem woskowym A400M i z wąskimi gardłami u dostawców, które zagrażają harmonogramowi dostaw A350 w 2016 r.
Bieżący rok okaże się trudniejszym od tego, jaki zakładaliśmy - stwierdził szef grupy Tom Enders podczas publikacji bilansu I kwartału. Grupa zmniejszyła zysk operacyjny EBIT o 23 proc. z powodu małego popytu na śmigłowce w sektorze naftowym. W przepływach gotówki wystąpiło ujemne saldo 2,986 mld euro, większe od przewidywanych -2,431 mld przez analityków. To wynik samolotów czekających na silniki, aby można było przekazać jej klientom i zainkasować pieniądze za ich wydanie.
Grupa potwierdziła zastój rocznego EBIT, zysku na akcję i zasobów cash flow, nie wykluczyła odpisu na ostatnie problemy z silnikami A400M. Dyrektor finansowy Harald Wilhem przyznał, że skutki finansowe problemów z tymi silnikami mogą być znaczne, nie potrafił podać planowanej nowej liczby dostaw tych maszyn. Wcześniej Airbus liczył na 20 sztuk.
Według Wilhelma, Airbus zamierza nadrobić tempo dostaw A350 i A320neo w II półroczu po rozwiązaniu problemów z tymi ostatnimi. Zaprzeczył, by zwolniono rytm ich produkcji. Wymienił liczbę zakładanych dostaw ponad 50 A350, po czterech w ubiegłym roku, ale przyznał, że będzie to trudniejsze zadanie. Co do superjumbo, Airbus zakłada dostawę 27 sztuk w tym roku, podobnie jak w 2015 i 20-25 w 2017 r.
Qatar martwi się o A350
- Qatar Airways niepokoi się o A350, ale było to do przewidzenia, bo jest to nowy program. Mamy jednak wrażenie, że Airbus męczy się z rozwiązaniem problemów z nim - stwierdził na konferencji w Dubaju prezes Akbar al-Baker. Spytany o charakter tych niepokojów wyjaśnił, że dotyczą łańcucha dostawców.