Sprawa dotyczy skargi Ryanaira na decyzję rządu Viktora Orbana, aby podatkiem od nadzwyczajnych zysków wynikających z trudnej sytuacji gospodarczej obciążać nie tylko banki, telekomy, sieci handlowe i firmy energetyczne, ale także linie lotnicze. Pieniądze te miały zasilić budżet potężnie nadwerężony wydatkami na spełnienie obietnic wyborczych rządu, które zresztą partia rządząca łatwo wygrała. Po wprowadzeniu tego podatku na Węgrzech Ryanair obciążył od 1 lipca bilety lotnicze do/z tego kraju dodatkową opłatą 10-25 euro, zależnie od długości rejsu. Rząd w Budapeszcie uznał tę decyzję za niezgodną z prawem i nałożył na Ryanaira karę w wysokości 760 tysięcy euro. Prezes Ryanaira natychmiast zaskarżył to w Brukseli i wygrał.

Decyzja KE jest dość zaskakująca, bo Ryanair nie ma w Brukseli najlepszych układów, nie mówiąc o tym, że zazwyczaj broni się tam interesów konsumentów, a inne linie, w tym Wizz Air pokornie ten podatek płacą i nie informują o planach automatycznego podwyższenia cen biletów lotniczych. Komisja Europejska tym razem jednak zdecydowała się na obronę liniii lotniczych, które nadal wychodzą z kryzysu spowodowanego pandemią COVID-19 , dodatkowo pogłębionego przez wojnę w Ukrainie. Podatki lotnicze podwyższyły już Wielka Brytania i Belgia, a od 1 stycznia 2023 zrobią to również Holendrzy.

Adina Valean, która odpowiada za branżę transportową w Kee stwierdziła, że: „Nic w obecnym rozporządzeniu nie uniemożliwia liniom lotniczym przenoszenia podatków na cenę biletu, o ile odbywa się to w przejrzysty i niedyskryminujący sposób. Jeśli rząd wprowadzi specjalny podatek, lokalna ochrona konsumentów może jedynie zbadać, czy pasażerowie zostali o tym właściwie poinformowani ”.

A Ryanair spełnił ten wymóg wysyłając maile do pasażerów w którym tłumaczył, że jest zmuszony obciążyć ich dodatkową dopłatą , bo podatek na Węgrzech został powiększony. — Musimy przerzucić go na pasażerów. Rząd początkowo zapowiadał, że ten podatek mają płacić wyłącznie firmy handlingowe z lotniska w Budapeszcie. Potem okazało się, że ostatecznie mają go płacić przewoźnicy, zaś rząd Viktora Orbana zakazał obciążenia nim pasażerów. Sorry, ale istnieją europejskie regulacje pozwalające europejskich liniom latać dokąd tylko chcą. Nasz budżet nie jest w stanie pokryć tego podatku, który ma być obciążeniem wynikającym z nadmiernych zysków i początkowo miały go płacić firmy energetyczne. Nagle okazało się, że są nim obciążone także Ryanair i Wizz Air i to w czasie, kiedy notujemy rekordowe straty spowodowane pandemią Covidu — tłumaczył swoją decyzję w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prezes Ryanaira, Michael O’Leary.