Niskie loty po pandemii i na dodatek dużo droższe

Setki odwołanych i opóźnionych rejsów. Okrojony serwis na pokładzie. Apele przewoźników, żeby podróżować tylko z bagażem podręcznym. I drożej niż przed pandemią. Tak wyglądają podróże, kiedy większość krajów znosi ograniczenia.

Publikacja: 03.05.2022 21:43

Niskie loty po pandemii i na dodatek dużo droższe

Foto: Adobe Stock

Do tego dochodzą niespójne, nawet w Unii Europejskiej, przepisy sanitarne. W Polsce pandemii już „nie będzie” od połowy maja. W Austrii, Niemczech i Francji maseczki wymagane są na lotniskach i na pokładach samolotów.

W Polsce mieliśmy protest kontrolerów lotów, którzy zagrozili odejściem od stanowisk od 1 maja. Ostatecznie niebo pozostało otwarte i konflikt zakończył się rozejmem z pracodawcą, i majówka minęła bez zakłóceń. W czasie minionego długiego weekendu tablica odlotów na warszawskim Lotnisku Chopina pokazywała kilkanaście odwołanych rejsów Enter Airu, Wizz Airu i czarterowego czeskiego Smartwingsa. Większość z nich to były odloty do miejscowości typowo wakacyjnych – w Grecji i Hiszpanii oraz Bułgarii. Okazało się jednak, że rejsy Entera miały zmienioną godzinę wylotu, maszyny Wizz Airu miały zaplanowane przebazowania na inne lotniska i tych lotów nie wykonały. Tylko Smartwings rzeczywiście odwołał swoje trzy rejsy. Na lotnisku w Modlinie, skąd operuje Ryanair, niemal wszystkie rejsy odbyły się o czasie, niektóre samoloty nawet przylatywały wcześniej, a 3 maja tylko jeden (z Wiednia) przyleciał 50 minut później.

Cięcia na niebie

Obecna sytuacja w lotniczym transporcie pasażerskim to pokłosie pandemii, która wyjątkowo boleśnie uderzyła w tę branżę. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) prognozuje na ten rok powrót 67 proc. mocy przewozowych sprzed pandemii. Po popycie na bilety, mimo wyższych cen ze względu na wysokie ceny ropy naftowej, widać jednak, że tego lata do latania może być więcej chętnych niż w rekordowym roku 2019. Chociaż IATA zakłada, że w całym roku będzie ich o ponad miliard mniej (3,4 mld wobec 4,5 mld). W tym przypadku jednak jest to efekt zamkniętych chińskich granic, a to Chiny właśnie były przed pandemią największym rynkiem lotniczym na świecie.

Kłopoty, z jakimi teraz muszą się zmierzyć pasażerowie, to przede wszystkim efekt drastycznych cięć kosztów podczas pandemii. Większość linii pozbyła się pilotów i personelu pokładowego, pozostałym mocno zmniejszyła wynagrodzenia. Turkish Airlines ma już wyniki finansowe (jeszcze nie przewozowe) lepsze niż przed pandemią, ale załogi nadal zarabiają mniej niż w 2019. Lufthansa w czasie pandemii wprowadziła odpłatne posiłki w klasie ekonomicznej na rejsach krótkiego i średniego zasięgu. Mimo tego z powodu zwolnień w kateringu nawet za pieniądze nie zawsze jest w stanie je dostarczyć, bo nie ma ich kto przygotować. „W klasie biznes nie ma takich ograniczeń” – czytamy w informacji przewoźnika. Holenderskie KLM apelowały przez kilka dni do pasażerów, aby w miarę możliwości podróżowali przez Amsterdam jedynie z bagażem podręcznym, ponieważ zastrajkowały służby naziemne. We Frankfurcie i na kilku innych niemieckich lotniskach brakowało kontrolerów bezpieczeństwa, więc samoloty zabierały jedynie pasażerów przesiadających się w obszarze strefy Schengen. W Wielkiej Brytanii kolejki do kontroli bezpieczeństwa były wielogodzinne, bo nadal brakuje pracowników. Przed brexitem zatrudniano tam obywateli UE. Dzisiaj ich zabrakło. W tej sytuacji spóźnienia na odlot samolotu są nadal na porządku dziennym. A latem będzie jeszcze gorzej.

Kto jest winien?

– Za te wszystkie kłopoty, jakie dzisiaj odczuwamy, nie można winić ani linii lotniczych, ani lotnisk, bo robią wszystko, co jest w ich mocy. Przewoźnicy i zarządzający lotniskami nie mieli innego wyjścia, jak ograniczenie kosztów w czasie pandemii, więc zwalniali pracowników. Dlatego wiele osób odeszło z lotnictwa i już do nas nie wróci – uważa Willie Walsh, dyrektor generalny IATA.

Kto więc jest winien? Zdaniem Willie’ego Walsha władze, które wprawdzie podczas kryzysu udzieliły branży znaczącej pomocy finansowej, a potem uznały, że nie mają już żadnych obowiązków. I jako przykład wskazuje, że szkolenia lotniskowych kontrolerów bezpieczeństwa przed pandemią trwały pięć tygodni, a teraz dwa razy dłużej.

Czytaj więcej

Lotnicze lato 2022: mozolna odbudowa siatki

Do tego dochodzą niespójne, nawet w Unii Europejskiej, przepisy sanitarne. W Polsce pandemii już „nie będzie” od połowy maja. W Austrii, Niemczech i Francji maseczki wymagane są na lotniskach i na pokładach samolotów.

W Polsce mieliśmy protest kontrolerów lotów, którzy zagrozili odejściem od stanowisk od 1 maja. Ostatecznie niebo pozostało otwarte i konflikt zakończył się rozejmem z pracodawcą, i majówka minęła bez zakłóceń. W czasie minionego długiego weekendu tablica odlotów na warszawskim Lotnisku Chopina pokazywała kilkanaście odwołanych rejsów Enter Airu, Wizz Airu i czarterowego czeskiego Smartwingsa. Większość z nich to były odloty do miejscowości typowo wakacyjnych – w Grecji i Hiszpanii oraz Bułgarii. Okazało się jednak, że rejsy Entera miały zmienioną godzinę wylotu, maszyny Wizz Airu miały zaplanowane przebazowania na inne lotniska i tych lotów nie wykonały. Tylko Smartwings rzeczywiście odwołał swoje trzy rejsy. Na lotnisku w Modlinie, skąd operuje Ryanair, niemal wszystkie rejsy odbyły się o czasie, niektóre samoloty nawet przylatywały wcześniej, a 3 maja tylko jeden (z Wiednia) przyleciał 50 minut później.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Chiny potajemnie remontują rosyjski statek przewożący broń z Korei Północnej
Transport
Cywilna produkcja ciągnie Boeinga w dół
Transport
PKP Cargo ma nowy tymczasowy zarząd
Transport
Prezes PKP Cargo stracił stanowisko. Jest decyzja rady nadzorczej
Transport
Airbus Aerofłotu zablokował lotnisko w Tajlandii. Rosji brakuje części do samolotów