Prognozy zrzeszenia uwzględniają obecną sytuację rynku lotniczego, przebieg pandemii, czynniki makroekonomiczne i demograficzne, tendencje rozwoju linii lotniczych czy strategie rozwoju przewoźników.
IATA już na 2024 rok przewiduje ok. 50 milionów pasażerów na polskich lotniskach (przed pandemią było to ok. 49 mln). W 2040 r. ma to być ok. 100 milionów, z czego ponad 45 mln przewinie się przez port Solidarność. W 2060 r. polski rynek lotniczy urośnie do ponad 140 milionów pasażerów. To scenariusz bazowy, czyli najbardziej prawdopodobny. Oprócz niego są jeszcze dwa: pesymistyczny i optymistyczny.
Małe lotniska ocaleją?
Co ciekawe, według IATA w Polsce mają szansę przetrwać wszystkie lotniska – z Łodzią, Modlinem i Zieloną Górą włącznie. Rosnąć mają przede wszystkim porty w metropoliach – Krakowie, Gdańsku i Wrocławiu – ale również w mniejszych ośrodkach, jak Radom.
– Niespecjalnie wierzę w te 1,8 miliona pasażerów w Radomiu prognozowanych na 2040 rok. Jakieś czartery pewnie tam będą, ale w moim przekonaniu, mówimy raczej o 100 tysiącach w pierwszym okresie funkcjonowania. Chyba że ktoś przyjmuje za pewnik administracyjny podział ruchu. I stąd ten 1,8 mln. W organiczny wzrost trudno uwierzyć – powątpiewa Adrian Furgalski, ekspert rynków transportowych, prezes ZDG TOR.