Firma z San Francisco umożliwiająca aplikacją w smartfonach wynajmowanie samochodów z kierowcą zyskała szybko popularność w ostatnich latach, ale spotkała się także z protestami i zakazami na świecie w związku z zarzutami o nieuczciwą konkurencję.
Uber złożył w sierpniu w sądzie pozew po decyzji londyńskiego wydziału transportu TfL, że kierowcy powinni wykazać się znajomością języka angielskiego w zakresie typowego czytania i pisania, co Uber uznał za zbyt surowe.
- Ta decyzja wywołuje najgłębsze skutki humanitarne, w skrajnym przypadku może doprowadzić do utraty środków utrzymania - oświadczył w londyńskim High Court prawnik Ubera, Thomas de la Mare.
W brytyjskiej stolicy działa ponad 110 tys. kierowców do wynajęcia - według Transport of London, ale ok. 33 tys. z nich nie otrzymałoby licencji z powodu nowej przeszkody językowej - powiedział prawnik w sądzie powołując się na wyliczenia wydziału transportu.
Wydział z kolei uważa, że dla publicznego bezpieczeństwa jest istotne, by kierowcy mogli komunikować się po angielsku na właściwym poziomie i że istnieje potrzeba lepszej regulacji tego sektora, który znacząco rozwinął się w ostatnich latach prowadząc do zatorów. Chce też, by kierowcy mieli ubezpieczenie nawet jeśli nie używają swych samochodów do wrzenia klientów, a takie firmy jak Uber powinny mieć ośrodki łączności czynne całą dobę.