Na Litwie, Łotwie i w Estonii narasta dyskusja o przyszłości największego projektu infrastrukturalnego w regionie - kolei tras europejskich Rail Baltica. Chodzi o dwie kluczowe sprawy: finansowanie projektu ocenianego na 4-5 mld euro oraz o stanowisko Polski - kraju kluczowego dla powodzenia inwestycji.
O powodzeniu Rail Baltica jest przekonany Bree Van De Kamp przewodniczący komisji ds transportu i turystyki Parlamentu Europejskiego.
- Jestem optymistą. Rail Baltica to część korytarza transportowego TEN-T - ważnego w strategii transportowej Unii. Republik nadbałyckie nie mogą teraz zrezygnować z projektu, bo nie są pewne finansowania. Muszą udowodnić, że mają gotowe projekty, pozwolenia, uregulowane sprawy własności gruntów i ochrony środowiska. Wtedy pieniądze z Brukseli obowiązkowo do nich przyjdą - cytuje eurodeputowanego agencja BNS.
De Kamp jest też przekonany, że uda się przekonać Polskę do koniecznego większego zainteresowania projektem. Bez polskich odcinków połączenie republik nadbałtyckich z liniami kolejowymi Zachodu nie będzie możliwe.
- Wydaje mi się, że Polska dostała w długoletniej finansowej perspektywie 83 mld euro z Unii. A to znaczy, że KE może przekonać rząd Polski, że projekt Rail Baltica musi być prowadzony na jednej prędkości. Maksymalnie w ciąg dwóch lat, jestem tego całkiem pewien, rozwiążemy te sprawy z Polską - twierdzi parlamentarzysta.