O przygotowaniach do zawarcia kontraktu o wartości 10,8 mld dolarów w cenach katalogowych podał amerykański koncern i uważa, że jest to oznaka pojawienia się popytu na samoloty szerokokadłubowe. Turecki przewoźnik zamierza z kolei wzmocnić swą flotę, bo widzi potrzeby w segmencie takich samolotów. To pierwsze duże posunięcie tego przewoźnika od czasu nieudanego zamachu stanu w Turcji, który doprowadził do wzmocnieniom pozycji prezydenta R. T. Erdogana. Prezydent był w ubiegłym tygodniu w Nowym Jorku z okazji sesji Zgromadzenia Ogólnego NZ.
Boeing i rząd turecki ogłosiły również o wspólnej inicjatywie na rzecz wspierania tureckiego przemysłu lotniczego. — Podczas rozmów finalizujących zamówienie oszacowaliśmy dokładnie na miliard dolarów wartość biznesu dla tureckich dostawców — oświadczył szef Turkisha, Ilker Ayci.
W kilka godzin po komunikacie Boeinga uwaga skierowała się na Airbusa., bo Turcy zaczęli z nim rozmowy mogące doprowadzić do zamówienia nawet 40 A350-9-000 o wartości 12,4 mld dolarów. Nie było od razu jasne, czy dojdzie do odrębnego zamówienia, do spięcia z rozmowami o dreamlinerach, czy też Turcy porównują ceny Boeinga z cenami Airbusa.
Turecki przewoźnik utrzymuje zrównoważoną flotę obu producentów, a zdaniem analityków, oprawa dyplomatyczna i szersze porozumienie przemysłowe wskazywałyby, że dojdzie do umowy z Amerykanami. D. Trump chwalił Erdogana jako przyjaciela mimo napięć w stosunkach obu krajów z powodu udziału tureckich ochroniarzy w starciach ulicznych z protestującymi przeciwko wizycie prezydenta w Waszyngtonie w maju.
Czas ogłoszenia umowy i jej charakter są niespodzianką, bo Turkish mówił wcześniej, że interesują go większe B777X. Obaj producenci odmówili skomentowania rozmów z linią. — Nigdy nie wypowiadamy się o rozmowach, jakie mamy lub nie z naszymi klientami — stwierdził tradycyjnie rzecznik Airbusa.