Koronawirus może trwale obniżyć atrakcyjność publicznego transportu, bo poważnie zmienia nawyki komunikacyjne Polaków. To narastający problem dla samorządów i przewoźników: spadki frekwencji w miejskiej komunikacji tną wpływy z biletów, a przy tym podnoszą koszty. Im dłużej trwa pandemia, tym trudniejsza będzie odbudowa rynku.
Praca bez dojazdów
– Trudno oczekiwać, że większość osób, które zastąpiły w czasie pandemii poruszanie się środkami transportu publicznego kupnem własnego samochodu, będzie skłonna wrócić do autobusów czy tramwajów – stwierdza Łukasz Błaszczak, analityk z zespołu ekonomii behawioralnej Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Problemem może być z jednej strony spełnienie oczekiwanych standardów w zakresie higieny. Z drugiej – pogarszająca się sytuacja finansowa miast, przekładająca się na jakość usług. – Odejście części ludzi od autobusów i tramwajów może być trwałe, choć być może skala zjawiska będzie mniejsza, niż wynika z badań podczas trwającej pandemii – uważa Błaszczak.
W ubiegłorocznych badaniach w Gdańsku 44 proc. ankietowanych deklarowało zmniejszenie częstotliwości korzystania z miejskiego transportu, a 47 proc. zupełną rezygnację z niego. Powody: strach przed zakażeniem i praca zdalna. A ta w znacznej części firm – przez zmniejszenie kosztów – pozostanie już na stałe.
Tymczasem koszty przewoźników rosną. W Warszawie ubiegłoroczne wpływy z biletów pokryły zaledwie jedną czwartą kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej. Rok wcześniej – 38 proc. Jak informuje wrocławskie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, od marca 2020 do marca 2021 r. liczba pasażerów stopniała do 90 mln ze 192 mln w 12 miesiącach poprzedzających pandemię. W tym czasie wpływy z biletów zmniejszyły się ze 165 do 100 mln zł, ale liczba przejechanych przez tabor MPK kilometrów wzrosła o 3,5 mln. – Wpływy są niższe, a koszty wyższe, nie licząc nakładów inwestycyjnych i remontowych – informuje spółka. Przeszło 1 mln zł kosztowały dodatkowe nakłady na dezynfekcję taboru i środki ochrony dla pracowników.
Bilety coraz droższe
W komunikacji miejskiej w Gdańsku, która od 2009 r. notowała systematyczny wzrost ilości pasażerów, w ub. roku ich liczba stopniała ze 177,7 mln do 112,3 mln. Jak komentował wiceprezydent Gdańska Piotr Borawski, odbudowa zaufania podróżnych po powrocie do normalności będzie dużym wyzwaniem.