Węgrzy są zdeterminowani, aby transakcję zamknąć jeszcze w tym roku. A obecni właściciele mają dopiero teraz zastanowić się, jakie warunki muszą zostać spełnione, aby rozmowy mogły się w ogóle zacząć. Proces prywatyzacyjny rozpoczął się jeszcze w 2005 roku, a rząd w Budapeszcie pozbył się ostatniego pakietu akcji w 2011, czyli trochę ponad rok od czasu, kiedy do władzy doszedł Viktor Orban. Największym udziałowcem (55,44 proc. akcji) jest AviAlliance GmbH (dawniej Hochtief AirPort GmbH, którego właścicielem jest Canada’s Public Sector Pension Investment Board ), Singapore’s GIC Special Investments i Canada’s Caisse de dépôt et placement du Québec (CDPQ) mają po nieco powyżej 21 proc. Ich koncesja na zarządzanie wygasa w 2080 roku.
Rządowa oferta zakłada przejęcie lotniska przez państwowe konsorcjum, w którym największym akcjonariuszem miałyby zostać koncern naftowy Mol i Daniel Jellinek, właściciel węgierskiej firmy deweloperskiej, bliskiej rodzinie premiera. Ta informacja nie jest jeszcze oficjalna. Jest to podobno wprawdzie wyższa kwota od przedstawionej 3 miesięcy temu, ale — zdaniem obecnych właścicieli — nadal znacznie poniżej wartości rynkowej. Według informacji, do których dotarł Bloomberg, teraz obecni inwestorzy mają przedstawić warunki rozpoczęcia negocjacji oraz domagają się profesjonalnej wyceny aktywów lotniska. Od ich wyników uzależniają, czy w ogóle zaczną jakiekolwiek rozmowy. Inwestorzy chcieliby też wiedzieć oficjalnie, kto ostatecznie wejdzie w skład potencjalnych nowych właścicieli, czy nowa grupa ma wystarczające środki na wykup i inwestycje, oraz czy będzie potrafiła zarządzać lotniskiem.
Ze strony węgierskiej rozmowy będzie prowadzić Ministerstwo Innowacji i Technologii. „Odbicie” z rąk prywatnych inwestorów lotniska obsługującego stolicę Węgier miałoby być kolejną akcją przejmowania z rąk zagranicznych aktywów, jakie rząd Viktora Orbana uważa za strategiczne. Gdyby rzeczywiście udał się i ten ruch, partia rządząca zyskałaby kolejny punkt przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na przyszły rok, w których wygrana wcale nie jest zapewniona, ponieważ Fidesz i opozycja w sondażach idą łeb w łeb.
Obecni właściciele lotniska im. Ferenca Liszta są bardzo zadowoleni z tej inwestycji i dotychczas kategorycznie odmawiali wyjścia z Węgier. Z drugiej jednak strony obawiają się kłopotów, jakie może spowodować ich opór przed pozbyciem się udziałów. Już teraz odczuwają zmianę nastawienia władz. Na przykład rząd, mimo rosnącego popytu na podróże, nie wyrażał zgody na otwarcie jednego z terminali zamkniętych podczas pandemii COVID-19, a członkowie rządu i sam Viktor Orban krytykowali zbyt duży — ich zdaniem — napływ turystów zagranicznych do stolicy Węgier i podkreślali, że najważniejsza jest turystyka krajowa. Blokowali również dostęp do pomocowych środków publicznych i odmawiali zgody na zaplanowane inwestycje.
Jak wszystkie europejskie lotniska, tak samo i budapeszteński port zanotowało w 2020 roku stratę. Wyniosła ona 110 mln euro, a zyski mają powrócić dopiero w 2023 roku.