Na razie wszystko wskazuje, że przyczyny obydwu katastrof – październikowej w indonezyjskich liniach Lion Air i tej z 10 marca Ethiopian Airlines, najlepszego przewoźnika afrykańskiego, członka Star Alliance - były takie same. Wadliwie miał zadziałać system MCAS wspomagający sterowanie maszyną. Jego zadaniem jest zapobieganie utracie siły nośnej maszyny przez skierowanie je nosa w dół.
System jest wrażliwy i zdarza się, że włącza się zbyt często, także w nieuzasadnionych sytuacjach. Dobrze wyszkolony pilot wie, co ma robić w takiej sytuacji. Dowiódł tego instruktor Lion Air, który na dzień przed katastrofą leciał MAX-em jako pasażer (tzw. dead head). Kiedy zorientował się, że piloci mają jakiś kłopot, poszedł do kabiny i pomógł im w opanowaniu maszyny.
— Czekamy na ustalenia dokładnych przyczyn katastrofy, ale LOT nie podjął żadnych ostatecznych decyzji w sprawie domagania się rekompensat od producenta za uziemienie boeingów 737MAX8 — mówi „Rzeczpospolitej” dyrektor komunikacji korporacyjnej w LOT Adrian Kubicki. - Jesteśmy w stałym kontakcie i współpracy z naszymi partnerami. Czekamy na rozwiązanie problemu i wznowienie bezpiecznych operacji tymi maszynami.
Polski przewoźnik po decyzji Urzędu Lotnictwa Cywilnego odstawił na płytę wszystkie 5 maszyn tego typu. Na przełomie marca i kwietnia do Warszawy miał przylecieć kolejny MAX, a do końca tego roku kolejnych 9. Flota MAXów ma obsługiwać najważniejsze połączenia LOTu . Do 12 marca latały na Londyn Heathrow, do Brukseli, Zurychu, Barcelony, Madrytu, Tbilisi, Erewania, Moskwy i Frankfurtu w dużej mierze zasilając rejsy przesiadkowe LOTu. Wszystkie te maszyny zostały pozyskane od Boeinga za pośrednictwem firmy leasingowej AirLease Corporation. Katalogowa cena B737 MAX8, to 117,1 mln dolarów. Wiadomo jednak, że zależnie od wielkości zamówienia i tego, jaką historię przewoźnik ma u Boeinga, maszyna jest sprzedawana z rabatem.
Dla LOTu odstawienie MAXów, tak samo, jak i dla innych przewoźników, to znacząca strata finansowa. Jak wcześniej pisała „Rzeczpospolita” wynajęcie maszyny, która może zastąpić MAXa, to wydatek ok 250 tys. dolarów miesięcznie. Nie wiadomo również, kiedy ostatecznie zostanie przeprowadzona zmiana oprogramowania, która w Europie będzie jeszcze audytowana przez EASA – agencję bezpieczeństwa lotniczego. Poważną ulgą dla przewoźników, którzy zostali zmuszeni do uziemienia MAXów, bądź, jak LOT zrobili to dobrowolnie jest fakt, że za odwołane, bądź opóźnione (powyżej 5 godzin) rejsy nie muszą wypłacać odszkodowania zgodnie z rozporządzeniem UE 261/2004. Samoloty zostały uziemione z winy producenta, czyli dla przewoźnika jest to sytuacja nadzwyczajna, na którą nie ma wpływu.