W 2016 roku zginęło na polskich drogach 3017 osób, o 71 więcej niż w 2015 roku, wynika ze wstępnych danych policji. Wzrost wyniósł 2,4 proc., gdy liczba wypadków powiększyła się o 1,7 proc. (33 637), a rannych o 1,8 proc. (do 40 672). Zgłoszono o 11,7 proc. kolizji więcej (405 577) niż rok wcześniej.
Pomimo wydłużającej się sieci bezpiecznych dróg (na koniec 2016 roku kierowcy mieli do dyspozycji ponad 1,6 tys. km autostrad i ponad 1,5 tys. km dróg ekspresowych), Polska pozostaje wśród krajów o największych wskaźnikach wypadkowości. Z danych zebranych przez European Transport Safety Council wynika, że na każdy miliard przejechanych kilometrów przypada w Polsce niemal 18 ofiar śmiertelnych, gdy unijna średnia z ostatnich trzech lat jest trzy razy mniejsza. Najbezpieczniejsze kraje jak Szwecja, Wielka Brytania i Norwegia notują poniżej czterech ofiar śmiertelnych na miliard przejechanych kilometrów.
Europejscy policjanci wskazują, że najczęstszą przyczyną wypadków są: nadmierna prędkość, nietrzeźwość oraz rozproszenie uwagi, a także niezapinanie pasów bezpieczeństwa.
Dlatego istotna jest skuteczna prewencję, przede wszystkim w formie fotoradarów jako najprostszego systemu nadzoru ruchu drogowego – uważają.
Tymczasem w Polsce Sejm poprzedniej kadencji zgodził się na wyłączenie czterystu radarów należących do straży miejskich. Była to ponad połowa z funkcjonujących radarów. Instytut Transportu Samochodowego alarmuje, że sytuacja zachęciła do łamania przepisów i zdrowego rozsądku. Podczas pomiarów przeprowadzonych w trzech punktach w Warszawie i dwóch w Mińsku Mazowieckim w nocy z 6 na 7 kwietnia 2016 roku, 73 proc. kierowców przekraczało dopuszczalną prędkość w miejscach, w których do końca 2015 roku funkcjonowały fotoradary Straży Miejskiej. – Dane ITS wskazują, że w 43 miejscowościach, gdzie wcześniej funkcjonowały fotoradary, liczba zabitych wzrosła o 46 procent! – wskazuje kierownik Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS Maria Dąbrowska-Loranc.