Po 45 latach od awansu Wojciecha Fibaka do turnieju Masters w Houston, polski tenis męski doczekał drugiego Polaka wśród najlepszych singlistów roku. Osiągnięcie jest w oczywisty sposób znaczące, pochwały dla Huberta Hurkacza zasadne. Skojarzenie ze stuleciem zorganizowanego tenisa nad Wisłą odpowiednio przyjemne.
Sukces Polaka w ćwierćfinale nie przyszedł łatwiej, niż we wcześniejszych spotkaniach z Tommym Paulem i Dominikiem Koepferem. Duckworth (55. ATP, od poniedziałku 47. ATP) również zagrał solidnie, nie brakowało mu zawziętości i odwagi, jakie prezentowali poprzednicy.
Jedno z ważnych zawodowych marzeń Polaka się spełniło, w dodatku w sposób, który daje nadzieję na krótki odpoczynek i dobre przygotowanie do Masters.
Hubert zaczął jednak spotkanie bardziej spokojny i swobodny, niż w środę i czwartek. Pewny serwis, energia w wymianach, celność piłek i dobre wybory taktyczne: wszystko zagrało. Rywal oddał pierwszego seta w pół godziny. Dopiero w drugim, wykorzystując niezłe umiejętności gry przy siatce oraz zwiększając desperację ataków wygrał tie-break. Ten poziom utrzymał w kolejnych fragmentach meczu, co musiało się podobać publiczności w hali Bercy, choć znacznie zwiększyło stres Polaka. Za decydujące piłki trzeciego seta trzeba uznać dopiero te w dwunastym gemie, dającym zwycięstwo.
Najważniejszym zyskiem ze zwycięstwa nad Australijczykiem są punkty rankingowe dające Polakowi miejsce w ósemce mistrzów sezonu (i w pierwszej dziesiątce świata na koniec roku), która od 17 do 24 listopada zagra w ATP Finals w Turynie. Tę ósemkę tworzą: Novak Djoković, Daniił Miedwiediew, Stefanos Tsitsipas, Alexander Zverev, Andriej Rublow, Matteo Berrettini, Casper Ruud i Hubert Hurkacz. Jannik Sinner i Cameron Norrie zostaną rezerwowymi.