Siedzę za kierownicą Purosangue i nie wiem czego mam się spodziewać po tym samochodzie. Władze firmy twierdzą, że to jest prawdziwe Ferrari. Wystarczyło pokonać tylko kilka kilometrów alpejskich serpentyn, by się z tym zgodzić. Wychylam prawą stopę i czuję potężny i błyskawiczny zastrzyk energii, która płynie od mocarnego V12 o pojemności 6,5 litra. Okoliczne doliny wypełnia charakterystyczny pogłos wypełniony wyciem wysokoobrotowego silnika, a ja pomimo całej tej szarej codzienności mam wrażenie, że zdobywam szczyt tego świata. Tak, to jest Ferrari z krwi i kości. Ferrari Porosangue łamie zasady, którym marka była wierna od lat. Oferuje czworo drzwi i cztery pełnoprawne, niezależne fotele. Z drugiej strony z wielką odwagą schlebia tradycji Ferrari. Ma pod maską rasowe V12 oraz prowadzi się ze zwinnością za jaką tęsknią najdroższe SUV-y świata. Nie wiemy jak wiele osób przewróci się w grobie na jego widok, ale wiemy, że Purosangue wywróciło świat luksusowych SUV-ów do góry nogami. To najbardziej sportowy SUV na świecie.