I nie schodzi z niej do dziś. Mimo upływu lat i wierszowanej formy nadal aktualna i świeża pozostaje jej idea: pochwała miłości jako wielkiej siły pobudzającej do działania, o którą – mimo przeciwieństw i trudności – warto walczyć. Bez niej nie ma co mówić o szczęściu. W ostatnich latach inscenizowano ją albo „po bożemu", by zadowolić nawet najbardziej konserwatywne panie polonistki, albo namolnie uwspółcześniano, wkładając bohaterom do rąk komórki, przebierając w dżinsy czy prowadząc do dyskoteki.

Szukanie na siłę atrakcyjności najczęściej okazywało się pułapką. W kinowej wersji Filipa Bajona pani Dobrójska, Radost i Klara też korzystają z komórek, rozmawiają o prozacu, a fabułę raz po raz przerywają sceny odsłaniające filmową kuchnię (samochody obsługi za plecami bohaterów, reflektor, próba tekstowa). Sens tego zabiegu niczym się nie tłumaczy. Bajon nakręcił nie tyle film o miłości, ile o chędożeniu. Już pierwsze sceny w powozie czy publiczny stosunek seksualny huzara z karczemną dziewką sugerują, że miłość romantyczna to tylko zasłona dymna skrywająca – zgodnie z obyczajowymi konwenansami epoki – prawdziwe, pełne nieskrywanego erotyzmu namiętności.

20.00 | Canal+ | Komedia kostiumowa, Polska 2010