Serialowe rozwiązania

Dla aktorki to na pewno cudowne zdarzenie. Dla nas problem, z którym musimy sobie poradzić – tak o ciąży na planie mówią producenci. A jak sobie z nią radzą?

Publikacja: 26.05.2012 17:14

Prosto w serce; odcinek 196; Filip Bobek "Artur"; Anna Mucha "Monika";

Prosto w serce; odcinek 196; Filip Bobek "Artur"; Anna Mucha "Monika";

Foto: TVN

Monika Milewska wyjechała do Las Vegas boksować się z przeszłością. Ewa Drawska pozwoliła hulać po hali uczuć innej bohaterce. Kasia Górka przez kilka tygodni żyła przed kamerą tak, by jej ekranowych perypetii wystarczyło na jak najwięcej odcinków.

Monika, Ewa i Kasia to bohaterki, które producentom seriali – „Prosto w serce”, „Szpilki na Giewoncie” i „Barwy szczęścia” – w zeszłym roku pokrzyżowały zdjęciowe plany. Ale grające te postaci Anna Mucha, Magdalena Schejbal i Katarzyna Glinka nie są pierwszymi aktorkami, które zdecydowały się połączyć macierzyństwo z pracą w wieloodcinkowej produkcji. Lista podobnych przypadków jest długa, więc polscy realizatorzy zdążyli już przećwiczyć parę pomysłów na wpasowanie ciąży w produkcyjny cykl.

Tonowanie na ekranie

Problem pierwszy: jak ciążę ukryć? Niektóre z rozwiązań są oczywiste i na tyle czytelne, że nawet widz niewertujący na co dzień plotkarskich rubryk dostrzega zbliżającego się bociana.

Kiedy pierwszoplanowa postać, do tej pory niezwykle aktywna i eksponująca swoje walory w najprzeróżniejszych sytuacjach, zaczyna preferować spokojne zajęcia, gdy coraz częściej filmowana jest z bliska i mniej się na ekranie pokazuje w negliżu i dopasowanych strojach, w głowie niejednego fana zapala się czerwona lampka. Napięcie rośnie też na planie.

– Liczymy dni, patrzymy na figurę, dajemy luźniejsze ciuchy i staramy się tak wszystko inscenizować, by zmiany wyglądu były jak najmniej widoczne na ekranie. Ale przede wszystkim dbamy o samopoczucie. Aktorka jest przecież w szczególnym ochronnym okresie. Cała ekipa, począwszy od zespołu scenariuszowego, który zmuszony jest do prawdziwej ekwilibrystyki przy wprowadzaniu zmian w tekście, a skończywszy na grupie realizującej zdjęcia, zostaje zmobilizowana – mówi Ilona Łepkowska, scenarzystka i producentka nie bez powodu nazywana królową seriali.

– Pomocne w ukryciu zmian figury poza ubraniami są gadżety w postaci dużych toreb, teczek z dokumentami czy tac, którymi można się dyskretnie przysłonić – podpowiada producent „Prosto w serce” Robert Wieczorek.

Przydają się też takie elementy wystroju wnętrza, które odciągają uwagę widza. Z czasem ulubionymi miejscami bohaterki stają się recepcyjne kontuary czy inne meble, za którymi można chociaż częściowo się schować. Coraz chętniej usadawia się przy stole, preferuje odpoczynek wśród sterty kolorowych poduch lub leżenie z kołdrą podciągniętą niemal pod samą brodę.

Operatorskie manewry też są nie bez znaczenia – oko kamery omijające lub szybko omiatające sylwetkę, skoncentrowane na bliskim planie wiele może zdziałać.

Wszystkie te zabiegi wymagają mniejszej lub większej inwencji, ale są też działania prostsze.

– Rozbawił mnie przeczytany ostatnio internetowy wpis, że producenci „M jak Miłość” znaleźli świetny sposób na ukrycie ciąży Ani Muchy, która też się w tym serialu pojawia. Wymyślili, że będzie, ale na internetowym Skypie. A to przecież najbardziej banalne rozwiązanie – komentuje Wieczorek. – Dobre, jeśli do zagrania ma się w ten sposób kilka scen. Ale ile można pokazywać twarz na ekranie komputera?

Łączyć czy nie

Jeśli aktorka odpowiednio wcześnie powiadomi o odmiennym stanie, producent staje przed decyzją, czy nie wpleść jej ciąży w scenariusz.

– W naszym serialu trochę się tak zdarzy – opowiada Wieczorek. – Finał, który niedawno zgraliśmy, rozgrywa się już z Anią Muchą z widocznym autentycznym brzuszkiem.

Na podobne rozwiązanie zdecydowali się producenci serialu „Szpilki na Giewoncie”, chociaż oni akurat zostali przez aktorkę Magdalenę Schejbal zaskoczeni wieścią, że spodziewa się dziecka i w  ostatniej chwili zmieniali scenariusz, by ekranowa postać znalazła się w podobnej sytuacji. Na planie „39 i pół”, a wcześniej  m.in. „Klanu” czy „M jak Miłość” już tak nerwowo nie było.

Daria Widawska przez pierwsze sześć  miesięcy serialowej ciąży grała własnym brzuchem.  Żartowała, że mały jest z nią cały czas na planie. Gdy synek się urodził, aktorka również zabierała go ze sobą.  Podobnie swój odmienny stan ograła w „Klanie” Małgorzata Ostrowska-Królikowska. Teraz występuje w serialu z córeczką.

Rekordzistką, jeśli chodzi o ciąże, które na dodatek przekładały się na konkretne zdarzenia w serialu „M jak Miłość”, jest Dominika Figurska – w życiu potrójna mama.

W czasie pierwszej ciąży jej bohaterka wyjechała, druga ciąża była kamuflowana, a trzecia weszła do scenariusza. Co więcej, świeżo urodzone dziecko też zostało aktorem.

– W tym przypadku było to całkiem niezłe rozwiązanie dla mamy i dziecka, ale generalnie jestem głęboką przeciwniczką łączenia ciąży realnej z serialową – stwierdza Łepkowska, która błogosławionych stanów, tych prawdziwych i wymyślonych na potrzeby ekranu, przeżyła już tyle, że przestała je liczyć. – Prawie nigdy się na takie rozwiązania nie zgadzam – dodaje.

Dlaczego? Bo może się z tego zrodzić kolejny problem. Tym razem poważny.

Doświadczona scenarzystka i producentka wie, że w życiu różnie się zdarza. Nie my, ale natura, względy medyczne, a także różne, często nieprzewidziane okoliczności decydują, jak ciąża przebiega.

– Co, jeśli aktorka, która zaczyna grać kobietę przy nadziei, odpukać, poroni? – pyta Łepkowska. – Mamy wtedy dwie możliwości: albo aktorka przeżywa na ekranie jeszcze raz traumę, jaka spotkała ją w realnym życiu,  albo musi grać ze sztucznym brzuchem w chwili, gdy właśnie straciła dziecko. Jak by nie patrzeć, jest to sytuacja psychologicznie bardzo trudna.

Ciążę można też ukrywać. Czasami nawet do ostatnich dni jak przy wątku Marty Mostowiak z „M jak Miłość”. W tym przypadku, mimo sugestii Dominiki Ostałowskiej, by jej stan zaznaczyć także w serialu, scenarzyści zdecydowali, że postaci kolejne samotne macierzyństwo wizerunkowo nie będzie służyć i zdecydowali się na dość brutalne rozwiązanie: jako sędzia prowadząca sprawę sprawców rozboju bohaterka została pobita tak dotkliwie, że trafiła w ciężkim stanie na oddział intensywnej terapii i całą autentyczną ciążę aktorki spędziła na szpitalnym łóżku.

Chodzenie po linie

Najczęściej jednak, kiedy dociera do produkcji informacja o nadlatującym bocianie, pojawia się problem numer trzy: jak uwiarygodnić nagłe zawirowania i wolty w życiu postaci. W stan gotowości postawieni zostają scenarzyści i zaczyna się burza mózgów.

– Odmienny stan bohaterki modyfikuje całą serialową konfigurację, relacje między postaciami i sam rysunek bohaterów. Na czym innym koncentruje się uwagę – zwraca uwagę Stanisław Szymański, producent „Na dobre i na złe”. W tym serialu miała miejsce ciekawa roszada –   grana przez Katarzynę Bujakiewicz Marta krótko po urodzeniu bliźniąt musiała ponownie zajść w ciążę, gdyż dziecka zaczęła się spodziewać aktorka.

Od ludzi układających ekranowe wieloodcinkowe historie podobne zdarzenia wymagają wielkiej elastyczności.

– Scenariusze pisane są zazwyczaj ze sporym wyprzedzeniem – podkreśla Ilona Łepkowska. – W momencie,  gdy aktorka mówi o ciąży, a zdarza się to najczęściej w drugim, trzecim miesiącu, niełatwo wkomponować tę dynamiczną przecież, zmieniającą jej wygląd i samopoczucie okoliczność w zaplanowane już zdarzenia. Trzeba byłoby cofać się, zmieniać wątek postaci i wpasowywać ją w zupełnie nowe okoliczności. To często karkołomne zadanie, niczym chodzenie po linie  – dodaje.

W przypadku wątku serialowej Kasi Górki z produkowanych przez Łepkowską „Barw szczęścia” sytuacja była o tyle trudna, że producentka dowiedziała się o ciąży stosunkowo późno, udział postaci w napisanych już tekstach był duży, a jej wątek miał rozwijać się  w zupełnie innym kierunku.

– Do wyboru mieliśmy albo przepisanie na nowo 40–50 odcinków, albo zostawienie ich w istniejącym kształcie przy równoczesnym zmniejszeniu, gdzie to możliwe, liczby scen z udziałem Kasi. Wszystko po to, by materiału, który trzeba nakręcić na zapas, było jak najmniej – opowiada Łepkowska. – Oczywiście usunięte zostały wszystkie sceny w obcisłym stroju gimnastycznym, który bohaterka, jako prowadząca fitness club, często miała zakładać.

Wyjazdy długie i dłuższe

Niezależnie od zaistniałych trudności trzeba ciążę aktorki przez serial bezpiecznie przeprowadzić. W takim przypadku niezbędna jest dobra organizacja.

– Bierzemy do ręki kalendarz, a raczej dwa czy nawet trzy – wylicza Ilona Łepkowska. – Pierwszy, należący do produkcji, zawiera informacje, kiedy poszczególne odcinki będą kręcone. Drugi – terminy ich emisji. Trzeci jest kalendarzem ciążowym aktorki i pozwala określić zmiany m.in. wyglądu. Oczywiście zawiera też informacje o terminie porodu i ewentualnym powrocie na plan. Mając przed sobą wszystkie te dane, ustalamy zdjęcia i zgrywamy  z wyprzedzeniem wszystko, co można zrealizować.

Gdy jednak zmian w sylwetce aktorki nie sposób już ukryć, a ona sama też potrzebuje odpoczynku dla siebie i dziecka, nadchodzi czas na wyjazd. – Byle daleko i na długo – podsumowuje krótko Szymański.

Zniknięcie z ekranu trzeba jakoś uzasadnić. Kinga z „M jak Miłość” grana przez Katarzynę Cichopek z córeczką Lenką znalazła się w Gdyni, ponieważ lekarz zalecił dziecku długi wyjazd nad morze. Bohaterka grana przez Izabelę Kunę w „Barwach szczęścia” wyruszyła do Anglii, by tam opiekować się obcą osobą za pieniądze. Tę dość zaskakującą decyzję podjętą przez ekranową matkę pięciorga dzieci scenarzyści próbowali tłumaczyć zdradą męża i stanem psychicznym postaci. Biorąc pod uwagę scenariuszową logikę było to karkołomne zadanie.

W drogę wyruszyła też bohaterka grana przez Katarzynę Glinkę. Do Las Vegas dotarła Monika , w którą wciela się Anna Mucha.

– W przypadku pierwszoplanowej postaci może się to okazać wyjściem całkiem korzystnym dramaturgicznie – ocenia producent „Prosto w serce”. Jego zdaniem w przypadku tej serii rozdzielenie głównej pary wyszło bohaterom na dobre. Wzmocniło emocjonalne napięcie i zwróciło uwagę, że przeszkody na drodze ich szczęścia są nie tylko zewnętrzne, ale tkwią też w nich samych.

– Pracując w takim fachu, trzeba się liczyć z ciążami – podsumowuje temat Ilona Łepkowska. – Zatrudniam młode aktorki, dobrze, że chcą sobie ułożyć także życie osobiste. Ale wolałabym utrzymać optymalną sytuację: o ciąży mam dowiedzieć się zaraz po mężu.

Monika Milewska wyjechała do Las Vegas boksować się z przeszłością. Ewa Drawska pozwoliła hulać po hali uczuć innej bohaterce. Kasia Górka przez kilka tygodni żyła przed kamerą tak, by jej ekranowych perypetii wystarczyło na jak najwięcej odcinków.

Monika, Ewa i Kasia to bohaterki, które producentom seriali – „Prosto w serce”, „Szpilki na Giewoncie” i „Barwy szczęścia” – w zeszłym roku pokrzyżowały zdjęciowe plany. Ale grające te postaci Anna Mucha, Magdalena Schejbal i Katarzyna Glinka nie są pierwszymi aktorkami, które zdecydowały się połączyć macierzyństwo z pracą w wieloodcinkowej produkcji. Lista podobnych przypadków jest długa, więc polscy realizatorzy zdążyli już przećwiczyć parę pomysłów na wpasowanie ciąży w produkcyjny cykl.

Pozostało 92% artykułu
Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu