Krytycy są zgodni — Laura Linney w „The Savages” jest wspaniała. „Kolejna zwalająca z nóg kreacja, w której aktorka daje olśniewający artystyczny wyraz kruchości emocjonalnej i ledwo skrywanej neurozy swojej bohaterki” — pisze Kevin Maher w brytyjskim „The Times”. A Peter Travers z magazynu „Rolling Stone” dodaje, że „Linney zachwyca, pokazując słabość i siłę”. W „The Savages” gra Wendy, początkującą dramatopisarkę. Pewnego dnia znerwicowana, niepotrafiąca ułożyć sobie życia kobieta musi wrócić do rodzinnego domu, by wraz z bratem zaopiekować się cierpiącym na demencję starczą ojcem.
Role kobiet w trudnym położeniu lub mających wyjątkowo skomplikowany charakter są specjalnością Laury Linney. Pierwszą nominację do Oscara otrzymała w 2001 roku za kreację krytycznie nastawionej do młodszego brata siostry w „You Can Count on Me”. Drugą zdobyła, gdy wcieliła się w żonę Alfreda Kinseya — naukowca, który poświęcił życie badaniu seksualnych zachowań Amerykanów, w filmie „Kinsey” (2004). Intrygowała również jako wyrachowana żona szefa miejskiego gangu w „Rzece tajemnic” (2003). Wzruszała w komedii romantycznej „To właśnie miłość” (2003), w której opiekowała się opóźnionym umysłowo bratem. A niedawno świetnie wypadła jako histeryczna pani X w „Niani w Nowym Jorku” (2007). — Staram się szanować każdą postać, którą gram — przyznaje skromnie w rozmowie z „The Times”. — I pamiętam, że nie odtwarzam na ekranie idei, tylko człowieka. Dlatego zdobywa zrozumienie i sympatię widzów dla swoich bohaterek. Od początku XXI wieku 44-letnia aktorka ma w Hollywood wspaniałą passę. Jednak jej pierwszy kontakt z fabryką snów w latach 90. był frustrujący. — Kiedy przyjechałam do Los Angeles, miałam w CV listę występów w teatrach — wspomina. — Prezentowała się wybornie, bo grałam na scenach regionalnych, pracowałam na Broadwayu. Tymczasem szef castingu spojrzał na nią i powiedział: tak naprawdę nic nie zrobiłaś.
Linney zderzyła się wówczas ze stereotypowym myśleniem na temat aktorstwa.
— W Hollywood podejście jest takie, że jeśli ktoś gra na scenie, to znaczy, że nie może znaleźć pracy w filmie — wyjaśnia.
Dla aktorki od dzieciństwa zakochanej w teatrze to był cios. Jej ojciec Romulus Linney jest znanym dramatopisarzem. Choć rozwiódł się z matką Laury, gdy dziewczynka miała rok, zawsze był w jej życiu znaczącą postacią. Spędzała z nim weekendy. Towarzyszyła ojcu podczas prób teatralnych. Podczas jednej z nich poczuła, że gra na scenie to jest to. — Pamiętam rozmowę między aktorem a reżyserem, jej ton — wspomina.