W pierwszym odruchu całkowicie zgodziłem się z posłem Platformy Obywatelskiej. Przede wszystkim dobrze wygląda to w rachunku ekonomicznym. Pan Jan jest dziennie 100 euro do przodu, bo gdyby nie miesięczna odsiadka musiałby zapłacić 3 tys. euro. Poza tym Republika Federalna będzie musiała go żywić, zapewnić częste odwiedziny Nelli i codziennie komplet wydawnictw Springera.

Ale zaraz naszły mnie wątpliwości, bo jak znam niemiecki ordnung, to w charakterze klawisza z pewnością zatrudniliby tę samą stewardesę, od której wszystko się zaczęło. Od rana do wieczora podawaliby catering Lufthansy. I nawet nikt nie słyszałby z kazamatów zaodrzańskich wołania Jana Rokity: „Niemcy mnie biją i żywią”. Idąc dalej tropem rady Jarosława Gowina doszedłem do wniosku, że właściwie my wszyscy, Polacy, powinniśmy w duchu solidarności z niewinnym Janem R. zgłosić się do niemieckich więzień w celu odbycia kary za rodaka.

W końcu miesiąc to tylko dwa tygodnie po dwa dni, a kto w PRL nie był zatrzymany na 48 godzin... Jak tak zjednoczeni i wolni obywatele Unii Europejskiej runiemy do niemieckich ciup i aresztów, to cały ich system penitencjarny i sądowniczy rozsypie się się tak, jak nasz się zawalił z powodu nadmiaru więźniów. A Jan Maria Rokita wolnym będzie!

[link=http://blog.rp.pl/Lutomski]blog.rp.pl/lutomski[/link]