„Panie marszałku, z całym szacunkiem, pasztet nie jest z masarni pana Kamińskiego tylko z masarni Platformy – polemizował redaktor Lis i dopytywał dalej – czy pan marszałek z trwogą zagląda do gazet, że będzie następny pasztet?”.
Marszałek kuchenny problem kompetentnie powąchał: „Widać wyraźnie, że ten pasztet okazał się mocno nieświeży. Jeśli jeszcze parę takich pasztetów rzuci Mariusz Kamiński na stół, to nikt mu nie uwierzy. Dzisiaj widać, że to są nieświeże, odgrzewane kotlety”.
Lisowi zrobiło się niedobrze i błagał: „Ucieknijmy na moment od pasztetów i kotletów”. „No wie pan – nie dał za wygraną marszałek – to jest wszystko kuchnia polityczna”.
Jak na dobrą audycję kulinarną przystało, na koniec podaję własny przepis na niezły pasztet.
Na sześciu głowach rządowych przygotować wywar z warzywami, w którym sparzyć wątrobę opozycji, koniecznie wraz z żółcią. Dodać pianę ubitą w mediach i oczywiście dużo innych jaj. Wszystko skropić potem Chlebowskiego. Składniki zmielić w maszynce CBA. Podgrzewać w formie posypanej Gradem, aż pasztet i społeczeństwo będą mieli dosyć. Smacznego et voila.