Krystian Lupa: Gdy zło urządza świat

Krystian Lupa o spektaklu „Capri" w stołecznym Teatrze Powszechnym, kłamstwie w polityce i religii traktowanej jak maczuga. Premiera 12 października.

Publikacja: 09.10.2019 17:53

Krystian Lupa: Gdy zło urządza świat

Foto: Natalia Kabanow

Czy wcześniejszy „Proces" Kafki, a teraz „Capri – wyspa uciekinierów" wg „Kaputt" i „Skóry" Curzia Malapartego to ostrzeżenie przed powrotem totalitaryzmów XX wieku?

Być może „Capri" jest postscriptum „Procesu", w którym chcieliśmy wyrazić nasze obawy, ale zatrzymało się to w połowie drogi, bo rzeczywistość jest dynamiczna i nas wyprzedziła. Weszła w „Proces" w kafkowski sposób, a po wyrzuceniu nas z Teatru Polskiego we Wrocławiu zyskała wraz z nami status oskarżonego, z którego skwapliwie skorzystaliśmy i budowaliśmy dalej. W tym czasie trwał już w kraju stan permanentnej wojny psychicznej. Curzio Malaparte określa to następująco: zbliżająca się wojna objawia się rozrostem i natężeniem kłamstwa, akceptacji dla niego oraz poczuciem, że żyjemy w jego przestrzeni i towarzyszącym mu wstydzie, w którym trudno jest już pozytywnie projektować przyszłość. A jednocześnie pragniemy być zadomowieni w przeszłości, gdzie każdy porządny człowiek chce umieszczać dokonania godne i rzetelne, czyli mieć korzenie w prawdzie. Bo wszystkie sukcesy, jakie odnosimy złodziejsko – ludziom wrażliwym nie dają szczęścia.

Co z pozostałymi?

Rozrasta się grono ludzi cynicznych, którym to jest ganc egal. Wtedy pojawiają się ludzie pokroju Mussoliniego, którzy zakorzenienia w prawdzie nie pragną. Malaparte fascynował się Mussolinim, jak wielu ludzi zawiedzionych demokracją. Widział w nim idealistę. Ale kiedy Mussolini zdobył pełnię władzy, nad jego idealizmem zaczęły dominować osobnicze popędy, które zdemonizowały się i stały amoralne. Wszystkich możemy mierzyć kryterium Dostojewskiego ze „Zbrodni i kary", bo każdy człowiek ma skłonność do przypisywania sobie wyjątkowości, a nawet boskich praw. A im bardziej mierny jest człowiek – tym trudniej przychodzi mu dojrzałość życiowa, która polega na rezygnacji z pokus oraz na szacunku dla drugiego człowieka, zwłaszcza kiedy zaczyna się rządzenie innymi. Ale gdy ktoś ma dziki pęd do władzy, katastrofa spada na niego nieoczekiwanie, czuje się jak skrzywdzone dzieci. Nie rozumie swojej odpowiedzialności. Znamienne, że kiedy kończy się wojna, Malaparte pokazuje Włochów w stanie dziecięcej dezorientacji, Neapol zdziczały i odczłowieczony jak nigdy wcześniej. A jednocześnie pojawia się refleksja, że taka katastrofa może pomóc człowiekowi w odrzucenia tego, co jest negatywnym dziedzictwem XIX wieku.

Czyli?

To rozrost pychy, przekonanie, że można zmienić świat, bo człowiek jest demiurgiem, któremu towarzyszył powrót etosu wojennego przeznaczonego mężczyźnie, rozumiejącego patriotyzm jako podbój drugiego kraju. Taki rozrost pychy przyniósł okrucieństwa II wojny światowej, ale potem nastąpiło pokolenie „Imagine", marzące o świecie bez wojen, granic i religii. Był czas, że mieliśmy poczucie, że to jest możliwe.

Pan jako hipis.

Tak, jako hipis w ten sposób rozumiałem wyjście z komunizmu.

Historia powtarza się podobno jako farsa. Jak się skończy?

Jeszcze parę lat temu buńczucznie zabawialiśmy się w proroctwa, a teraz mój prorok ma się marnie. Odechciało mi się prorokować. Mogę mieć tylko nadzieję, że uda się odrzucić rządzącą klikę, która przekroczyła wszelkie wyobrażenia. Jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, że tego typu ludzie mogą rządzić naszym krajem, tymczasem teraz zalało go kłamstwo. Polscy populiści popadają w siermiężną recydywę, najgorszą odmianę patriotyzmu, jaką można sobie wyobrazić. A jak mówi Malaparte, gdy wielka skala kłamstwa rusza do pracy w mózgach ludzi i wszystko może być przeinaczone – zaczyna panować Corleone i społeczeństwo mafijne. Wtedy zbudowany z trudem system cywilizacyjnych zabezpieczeń musi zacząć działać również w ludzkich duszach, bo ci, którzy przekroczyli moralne granice, nie będą oddawać władzy w demokratyczny sposób.

A czy fascynacja twardymi rządami bierze się stąd, że wcześniejsze bagatelizowały kwestie socjalne, podatki, VAT itd., kończąc z wizerunkiem konsumentów ośmiorniczek?

Powraca mentalność komunistyczna, która zachęcała nas do okradania państwa. Na samym początku przemian byli tacy ludzie jak Mazowiecki czy Kuroń – naprawdę czyści, którzy pamiętali, z czym walczyli. Niestety, okazało się, że deprawacji z czasów komunizmu nie da się przewalczyć i oglądamy strasznie smutny upadek marzycieli. Zostali wymieceni przez tych, którzy okradanie innych uważają za element etosu rządzenia. Etosu marginesu więziennego. Nam się może wydawać, że jak ktoś z władzy zostanie przyłapany na kłamstwie, nadszarpnięte jest zaufanie do niego. Wręcz przeciwnie! Napisałem ostatnio tekst o moralności katolickiej w formie wykształconej niedawno, czyli polegającej na permanentnym okłamywaniu Pana Boga. Staje się ona emblematem plemiennej przynależności, maczugą, którą można uderzać myślących inaczej, nazywać nihilistami. W żadnym wypadku nie chodzi o przestrzeganie Dekalogu.

Malaparte był długo faszystą, a gdy się od niego dystansował, nazywano go mitomanem, koloryzującym spotkania z faszystami. Można go uznać za wiarygodne źródło?

Malaparte był artystą-mitomanem, ale nie zmyślał, tylko koloryzował właśnie. Szedł w stronę insynuacji, ale trafnie podjętej. Spotkania z gubernatorem Frankiem na Wawelu i z gubernatorem Fischerem w pałacu Brühla naprawdę się odbyły. Oczywiście uwielbiał pokazywać siebie jako nieprawdopodobnie inteligentną i dociekliwą bestię, która w ironicznej rozmowie zawsze zwycięża. Ale był błyskotliwy i to jest powód, dla którego zauroczony nim Frank tolerował to niczym dyktator-artysta, niczym Neron. Dawał się uwodzić intelektualiście i imponował sobie pobłażliwością dla niego. Poza tym Malaparte ma nieprawdopodobne oko, które chwyta szczegóły, jakich inni nie dostrzegali. Jest jak oko kamery, której zdjęcie ma niesamowitą głębię.

Poza „Kaputt" czy „Skórą" Malapartego włączył pan do scenariusza „Pogardę" Godarda z Brigitte Bardot i Fritzem Langiem, kręconą w domu Malapartego na Capri.

To się bierze stąd, że dom na Capri Malaparte zaprojektował sobie jako więzienie na czas zesłania. Jest jak średniowieczny zamek, który zapewnia mistyczne odosobnienie od epoki i cywilizacji. Ale Capri już od czasu Tyberiusza, który zbiegł na wyspę, jest miejscem azylantów, a jednocześnie projektantów świata. Tam Lenin stworzył podstawy swojego myślenia. Na okładce scenopisu mam fotografię domu autorstwa Karla Lagerfelda, który spędził tam ze swoim amantem listopadowy tydzień. Twierdził, że podobnie metafizycznego przeżycia jak w domu Malapartego, który w czasie burzy i sztormu był łodzią zalewaną przez fale - nie miał nigdy. Zaś Godard wybrał dom Malapartego jako miejsce, gdzie mieszka producent „Odysei". Z dachu willi Odyseusz po raz pierwszy widzi Itakę. W filmie pokazuje morze, na którym nic nie widać. Właśnie od tego godardowskiego żartu startujemy do naszego bohatera, który żyje w stanie artystycznej śmierci, którą sobie sam zgotował. Z jednej strony bowiem „Kaputt" odniosło gigantyczny sukces, a z drugiej właśnie dlatego Malaparte stał się obiektem ataków, bo czas powojenny był też okresem wyrównywania rachunków i zemsty. Zwłaszcza na takich osobach jak Malaparte, które w wyjątkowy sposób realizowały swoją ideologiczną wolność.

W „Skórze" Malaparte tolerancyjny nie jest. Atakuje gejowską komunę za dekadencję.

Mocno się tym zajmujemy. Nie mógł zrozumieć parcia do wolności grup wcześniej dyskryminowanych przez starą moralność, które w tę wolność wkładały wszystko, tak jak później hipisi. Chodzi o odmienność i możliwość życia w niej, a jednocześnie wzajemne porozumienie, które nie dopuszcza do zła i chaosu, jakie są w ludzkiej duszy. To nie proste uporządkować ludzkie mózgi. Zwłaszcza w idei dobra. Znacznie łatwiej pisało się Dantemu „Piekło" niż „Niebo". Znacznie łatwiej porządkować świat ideą zła i wojny, co się udaje marzycielom totalitarnym.

Czy wcześniejszy „Proces" Kafki, a teraz „Capri – wyspa uciekinierów" wg „Kaputt" i „Skóry" Curzia Malapartego to ostrzeżenie przed powrotem totalitaryzmów XX wieku?

Być może „Capri" jest postscriptum „Procesu", w którym chcieliśmy wyrazić nasze obawy, ale zatrzymało się to w połowie drogi, bo rzeczywistość jest dynamiczna i nas wyprzedziła. Weszła w „Proces" w kafkowski sposób, a po wyrzuceniu nas z Teatru Polskiego we Wrocławiu zyskała wraz z nami status oskarżonego, z którego skwapliwie skorzystaliśmy i budowaliśmy dalej. W tym czasie trwał już w kraju stan permanentnej wojny psychicznej. Curzio Malaparte określa to następująco: zbliżająca się wojna objawia się rozrostem i natężeniem kłamstwa, akceptacji dla niego oraz poczuciem, że żyjemy w jego przestrzeni i towarzyszącym mu wstydzie, w którym trudno jest już pozytywnie projektować przyszłość. A jednocześnie pragniemy być zadomowieni w przeszłości, gdzie każdy porządny człowiek chce umieszczać dokonania godne i rzetelne, czyli mieć korzenie w prawdzie. Bo wszystkie sukcesy, jakie odnosimy złodziejsko – ludziom wrażliwym nie dają szczęścia.

Pozostało 85% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie