Czy wcześniejszy „Proces" Kafki, a teraz „Capri – wyspa uciekinierów" wg „Kaputt" i „Skóry" Curzia Malapartego to ostrzeżenie przed powrotem totalitaryzmów XX wieku?
Być może „Capri" jest postscriptum „Procesu", w którym chcieliśmy wyrazić nasze obawy, ale zatrzymało się to w połowie drogi, bo rzeczywistość jest dynamiczna i nas wyprzedziła. Weszła w „Proces" w kafkowski sposób, a po wyrzuceniu nas z Teatru Polskiego we Wrocławiu zyskała wraz z nami status oskarżonego, z którego skwapliwie skorzystaliśmy i budowaliśmy dalej. W tym czasie trwał już w kraju stan permanentnej wojny psychicznej. Curzio Malaparte określa to następująco: zbliżająca się wojna objawia się rozrostem i natężeniem kłamstwa, akceptacji dla niego oraz poczuciem, że żyjemy w jego przestrzeni i towarzyszącym mu wstydzie, w którym trudno jest już pozytywnie projektować przyszłość. A jednocześnie pragniemy być zadomowieni w przeszłości, gdzie każdy porządny człowiek chce umieszczać dokonania godne i rzetelne, czyli mieć korzenie w prawdzie. Bo wszystkie sukcesy, jakie odnosimy złodziejsko – ludziom wrażliwym nie dają szczęścia.
Co z pozostałymi?
Rozrasta się grono ludzi cynicznych, którym to jest ganc egal. Wtedy pojawiają się ludzie pokroju Mussoliniego, którzy zakorzenienia w prawdzie nie pragną. Malaparte fascynował się Mussolinim, jak wielu ludzi zawiedzionych demokracją. Widział w nim idealistę. Ale kiedy Mussolini zdobył pełnię władzy, nad jego idealizmem zaczęły dominować osobnicze popędy, które zdemonizowały się i stały amoralne. Wszystkich możemy mierzyć kryterium Dostojewskiego ze „Zbrodni i kary", bo każdy człowiek ma skłonność do przypisywania sobie wyjątkowości, a nawet boskich praw. A im bardziej mierny jest człowiek – tym trudniej przychodzi mu dojrzałość życiowa, która polega na rezygnacji z pokus oraz na szacunku dla drugiego człowieka, zwłaszcza kiedy zaczyna się rządzenie innymi. Ale gdy ktoś ma dziki pęd do władzy, katastrofa spada na niego nieoczekiwanie, czuje się jak skrzywdzone dzieci. Nie rozumie swojej odpowiedzialności. Znamienne, że kiedy kończy się wojna, Malaparte pokazuje Włochów w stanie dziecięcej dezorientacji, Neapol zdziczały i odczłowieczony jak nigdy wcześniej. A jednocześnie pojawia się refleksja, że taka katastrofa może pomóc człowiekowi w odrzucenia tego, co jest negatywnym dziedzictwem XIX wieku.
Czyli?