Piękna Ifigenia w Narodowym

Antonina Grzegorzewska kontynuuje estetyzującą linię teatru ojca, ale przekaz jest inny – moralistyczny

Publikacja: 09.11.2008 23:54

Ewa Konstancja Bułhak jako Medea w spektaklu „Ifigenia” w warszawskim Teatrze Narodowym

Ewa Konstancja Bułhak jako Medea w spektaklu „Ifigenia” w warszawskim Teatrze Narodowym

Foto: Rzeczpospolita, Rob Robert Gardziński

Spektakl Antoniny Grzegorzewskiej na Scenie im. Jerzego Grzegorzewskiego musi wywołać porównania z dziełem ojca. Na początku uderza podobieństwo rekwizytów i formy. Rzędy teatralnych foteli zostały rzucone w przestrzeń sceny, a postaci, poza głównymi, zwielokrotnione – grane przez pięć aktorek. To chór powtarzający gesty i frazy, ubrany jak komando czeczeńskich samobójczyń w teatrze na moskiewskiej Dubrowce. Dziewczyny trzaskają drzwiami, by podkreślić bunt Ifigenii przeciw matce.

Większość aktorów Grzegorzewskiej grała w ostatnim spektaklu Grzegorzewskiego „On. Drugi powrót Odysa”. Wówczas ojciec wykorzystał monodram córki. Teraz Anna Gryszkówna jest Ifigenią, Jerzy Radziwiłowicz Agamemnonem, posągowa Magdalena Warzecha Artemidą i nieobliczalna Ewa Konstancja Bułhak – Medeą. W finałowej scenie przedstawienia Antoniny ciało Ifigenii ciągnie po ziemi Żołnierz (Jacek Mikołajczak). To cytat ze spektaklu ojca.

Bombardują nas znane z jego teatru gry słowne, zmiany rytmów w grze aktorów, układzie obrazów i scenicznych planów. Na elektronicznym pasku – didaskalia i partie narratora. Przestrzeń pokoju Ifigenii wyznaczony wersalka i lodówka, w której przechowuje się pojemnik na śmieci. Polowe łóżka Agamemnona i Menelaosa przenoszą nas w stronę Troi. Zaś cynowa trumienna wanna Artemidy i nagrobki psów pośród zgniłych liści niosą nastrój śmierci.

Na tym podobieństwa między teatrem ojca i córki się kończą. Spektakl utalentowanej reżyserki nie jest kontynuacją, lecz ostrą repliką i kontrą, przeciwnym biegunem estetyzującego, eskapistycznego teatru Grzegorzewskiego. Antonina podkreśliła to wyraźnie. W miejscu, gdzie jej ojciec miał scenę, ona usytuowała widownię. Inaczej patrzy na sztukę i świat. Sama napisała poetycki tekst w tonacji Tadeusza Różewicza i Heinera Müllera. Opowieść o ofiarowaniu Ifigenii przez ojca Agamemnona w zamian za wiatr, który umożliwi dopłynięcie do Troi, skomponowana jest zgodnie z zasadami chronologii. Słowo gra główną rolę, pomimo ważnego udziału w spektaklu współpracowników ojca – scenografki Barbary Hanickiej i kompozytora Stanisława Radwana.

Grzegorzewska stworzyła cykl scen pokazujących samotność kobiet i porzucenie ich przez mężczyzn. Ale przedstawienie nie jest manifestem feminizmu, lecz wyrazem tęsknoty za mężczyzną, który nie ucieka z domu, by spełnić się na wojnie, w sztuce, w pracy, z kochanką czy kochankiem. U Grzegorzewskiej Achilles jest homoseksualistą. Reżyserka ostro gra kolokwialnym znaczeniem słowa „pedały” i wokół roweru komponuje balet zniewieściałych gestów gejowskiej pary, modlitwę o prezerwatywy dla chłopaków w Troi.

Porusza monolog Klitajmestry (znakomita Aleksandra Justa), która odwodzi Ifigenię od samobójstwa. To wstrząsające wspomnienie samotnego macierzyństwa i błaganie córki, by – nie zważając na zmieniający się świat – dawała życie dzieciom i uczyła je miłości. Najprostsza, biologiczna mądrość kobiet, która przegrywa z wojenkami niedojrzałych chłopców.

Teatr
Wojna o teatr w Kielcach skończy się zarządem komisarycznym w Świętokrzyskiem?
Teatr
Ministra Wróblewska: Wojewoda świętokrzyski skontroluje konkurs w teatrze w Kielcach
Teatr
Drugi konkurs w kieleckim teatrze „ustawiony” pod osobę PiS z TVP Kielce?
Teatr
Czy „aniołek Kaczyńskiego” wywoła piekło w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego?
Teatr
Czy władze Świętokrzyskiego ustawiały konkurs na dyrektora teatru w Kielcach?