Można by powiedzieć, że Francja obeszła się z Polską i "nowymi" krajami członkowskimi Unii Europejskiej jak z ubogimi krewnymi. By uczcić swoją prezydencję w UE, wysłała na jej wschodnie rubieże Komedię Francuską z "Pociesznymi wykwintnisiami" Moliera i "La Festą" Scimone'a.
Sęk w tym, że to Francuzi pokazali się jak ubodzy krewni, bo gdyby nie Andrzej Seweryn i Serge Bagdassarian, aktor o ormiańskim korzeniach, to nie byłoby co oglądać. Ale minister finansów się cieszy. Dziewięciu aktorów, scenografia da się zmieścić wdwa tiry –tanio jak w Geancie.
Ganiona za tradycjonalizm Komedia Francuska zapragnęła być nowoczesna. Pokazując współczesną "La Festę" w reżyserii Galina Stoeva, proponuje, niestety, taki rodzaj teatru, jaki Molier w"Pociesznych wykwintnisiach" wykpiwa za schlebianie modom. Banalna sztuczka eksploruje popularny dziś temat rodzinnej katastrofy: starzy się kłócą, a syn sprowadza w nocy panienki. Teatralną nudę zapakowano w trendy scenografię w niemieckim stylu –dwa przeszklone kubiki, gdzie są kuchenka i klozet (niepodłączony!).
Z żartów najlepszy jest ten, że ojciec po awarii bojlera myje niektóre części ciała dwa razy, bo ablucja trwa długo, a on ma krótką pamięć!
W amerykańskim stylu grana jest molierowska farsa "Pocieszne wykwintnisie" o prowincjonalnych snobach w reżyserii Dana Jemmeta. Scenografia jest świetnie uszyta. Rama sceny varietes opalizuje diamentami i pulsuje dwoma szeregami oblamowania z lamp. Jesteśmy w Las Vegas. Ale i w ekskluzywnym salonie mody, bo trzy małe kurtyny błyskawicznie odsłaniają złote klatki przymierzalni.