Ideę stworzenia lalkowego teatrzyku, który w sierpniu 1944 roku grał na podwórkach, w piwnicach i kantynach Śródmieścia wspomina Hanna Berwińska-Bargiełowska – autorka scenariuszy do przedstawień „Kukiełek pod barykadą”, po wojnie powieściopisarka i scenarzystka, autorka słuchowisk i sztuk teatralnych.
[wyimek] [link=http://www.rp.pl/temat/516002_Muzy_stolicy__44.html]Muzy stolicy '44[/link][/wyimek]
[srodtytul]Taka prosta szopka [/srodtytul]
– Nie bardzo pamiętam, jak się to zaczęło. Chyba to my z Zosią wpadłyśmy pierwsze na pomysł, ażeby robić teatr. Teatr lalek. Zosia Rendzner pracowała jako plastyczka u pani Orczyńskiej z II piętra kamienicy przy ul. Okólnik, która żyła za okupacji z tego, że lepiła starą porcelanę. Zosia zostać musiała w naszej kamienicy, bo na skutek wybuchu walk nie mogła już wrócić do domu, na drugą stronę Wisły, na Saską Kępę. Miałyśmy obie pewne doświadczenia lalkarskie, gdyż ona robiła „Szopkę konspiracyjną”, a ja – „Królewnę Śnieżkę” z kolegami z podziemnego PIST (Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej): z Krysią Cegiełkowską, Zosią Mrozowską, Sławą Przybyszewską, Basią Rachwalską, Staszkiem Bugajskim i Andrzejem Łapickim – wspomina.
Gdy zastanawiały się, jaki to ma być teatr, wykombinowały, że uliczny oczywiście, przenośny, taki, który dałby się łatwo zapakować. No i powinien spełniać dwa zadania: dawać rozrywkę żołnierzom w chwilach wypoczynku oraz szerzyć propagandę wśród cywilów. Walczyć z plotką, paniką, tchórzostwem.